|
Łysocina w śniegowej czapie |
Anna:
Łysocina wydawała się idealnym miejscem na zimowe wejście. Tak mało znana góra, jak można się było spodziewać ugościła nas ciszą i dość trudnym podejściem na pierwszym etapie. Śnieg bowiem był bardzo głęboki i zapadałam się co krok. Tempo w związku z tym było bardzo wolne a zmęczenie pojawiło się już na początku.
Szlak od razu wchodzi w las i ta część była najbardziej wymagająca w tych warunkach. Potem śnieg już zmrożony świetnie nadawał się na wędrówkę. Na szczycie mamy piękną panoramę, którą udało się uchwycić z pięknym tego dnia niebem - dość niespokojnym. Wysiłek nigdy nie zachęca mnie do robienia zdjęć dlatego z podejścia mam ich niewiele. Jednak po osiągnięciu wysokości nawet .... książka znalazła swoje miejsce na sfotografowanie.
|
Czeska bouda
|
|
Za dużo tych strzałek |
|
Szlak najprościej rzecz ujmując nie przetarty |
|
Nieliczne zdjęcia Łukasza na szlaku |
|
Pogoda jak pogoda...zmienna |
|
Skalny stół |
|
Czy to Góry Izerskie? |
|
Anna w swoim klimacie |
|
Droga na szczyt |
|
Atrakcje |
|
... i szczyt |
|
Dobry tytuł na wyprawę |
Schodzenie było przyjemnym spacerkiem choć mroźna aura była dość trudna. Najgorzej było przedrzeć się przez ostatni odcinek leśny, ze względu na wspomniane już wcześniej trudności. Jedno było pewne: organizm domagał się ciepłego posiłku. Dlatego tak wybornie smakowała kwaśnica w schronisku na Przełęczy Okraj.
|
Tutaj Łukasz albo cieszy się że schodzi albo smuci |
|
Zmierzch |
|
To już prawie nasz rytuał |
|
Moje pierogi |
|
Idąc główną drogą asfaltową można przegapić schronisko:) |
|
Świątecznie |
|
Coś kipi tam na górze |
Łukasz:
Nie chciałbym pisać o której godzinie zjawiliśmy się na Przełęczy Okraj, ale była dość późna. Jadąc byliśmy przekonani, że nikogo w tym rejonie nie będzie. Srogo się pomyliliśmy. Zalegający śnieg, wyciągi oraz koniec roku to mieszanka wybuchowa. Tu w tym czasie nie mogło być mało ludzi. Parkingi po polskiej jak i po czeskiej granicy najbliżej szlaku płatne i pełne. Obracaliśmy dwa razy aby coś, cokolwiek znaleźć. Brak szans. Dopiero dość nisko po czeskiej stronie w okolicy oślej łączki wzdłuż drogi udało się coś znaleźć.
Gdy już udało się przystąpić do głównego celu programu, kątem oka na początku szlaku na Łysocinę, zauważyłem na tablicy, informację o zamknięciu szlaku na pewien czas, celem ochrony przyrody. Za dużo przeciwności losu i już mieliśmy rezygnować, ale po dłuższym przestudiowaniu mapy, okazało się że szlak zamknięty (czerwony) znajduje się na rozwidleniu z zielonym nieco dalej. To nam w niczym nie przeszkadzało. W zamyśle mieliśmy zamiar zrobić małą pętle, ale w takim przypadku nie wybrzydzamy i idziemy od początku do końca szlakiem zielonym, wzdłuż granicy.
|
Anna zakamuflowana
| Kolejne nie były lepsze
|
|
Szlak nie przetarty i już na samym początku zapadamy się po kolana w zalegającym śniegu. Nieco później, nieco lepiej gdy trzymamy się udeptanej ścieżki. Wystarczy zejść z niej o krok i mamy śnieg po pas. Szlak wymagający od nas ciągłej uwagi, aby nie pójść dalej, zostawiając w tyle którąś z zapadniętych nóg i tym samym nabawiając się groźnej kontuzji.
|
Już prawie na szczycie
|
Nasz szlak głównie biegnie w lesie i dość późno, chwilę przed wyciągiem, pozwala nam napatrzyć się na pobliskie widoki. Widzimy piękną panoramę wokół siebie. I na stronę Polską i na stronę Czeską. W oddali widzimy Śnieżkę i Skalny Stół. Przed nami dość płasko. Tabliczka ze szczytem powieszona na drzewie. A my szczęśliwi, że nawet po tylu przeciwnościach na początku udało się tu wejść.
|
Śnieżka |
|
Anna w siódmym niebie |
|
Powód tego entuzjazm |
|
My cali i zdrowi na szczycie "świata"
|
Teraz powrót po naszych śladach, gdzie finałem było znalezienie się w schronisku na Przełęczy Okraj, w której to zjedliśmy i trochę się ogrzaliśmy. Polecamy wejście na Łysocinę, ale aby nie stracić zapału już na początku to wybrać sobie mniej turystyczny okres i sprawdzić wcześniej szlak czy nie jest cały wyłączony z ruchu turystycznego. Pozdrawiamy wszystkich.
|
Nasz ślad |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz