2023/03/23

Kalatówki i Hala Kondratowa

Zachwyceni Halą Kondratową
 
"Góry oczyszczają z egoizmu i samolubstwa, z zarozumialstwa i pychy. (...)

Człowiekiem gór nie jest ten, który umie i lubi chodzić po górach, ale ten który górami potrafi żyć w dolinach" z pustelni Św. Brata Alberta

Anna :

Najdłużej wyczekiwane góry czyli Tatry w końcu powitały nas i to w pełni słońca. Wiosna rozpoczęła się wybornie. Zmierzamy z Kuźnic do Kalatówek. Ubraliśmy się w wersję zimową a termometr pokazuje 15 stopni na plusie.

Przejście odcinka do kolejki na Kasprowy Wierch to zmaganie się z... upałem. Potem wchodzimy do lasu i od razu robi się przyjemniej. Na szlaku pojedyncze osoby. A samo podejście po kamienistej drodze. Na szczęście już nieoblodzonej.

Dobrze że wszystkie w jednym tylko kierunku😌 

Korków na Kasprowy nie zauważyliśmy 

Dobrze wiedzieć już na wstępie 

Pierwszy i jedyny krokus jaki widzieliśmy w Tatrach

Wystawa fotograficzna

W kasie do parku tatrzańskiego kupiłam oczywiście pocztówkę. Moja kolekcja to niezliczone kartki z całego świata. Dzisiaj z wiosennymi krokusami 😊

Zaskakująco tym razem znaki "nie kłamią" i faktycznie po 40 minutach jesteśmy na Kalatówkach. To takie miejsce, które nagle wyłania się z lasu. Pierwszy zachwyt tego dnia 😊

Kalatówki



Niektórzy chwalą, niektórzy ganią

Robimy zdjęcia na tej pięknej polanie, z której widać wierzchołek Kasprowego Wierchu. Tak blisko jakby był na wyciągnięcie ręki 😉 To moje pierwsze spotkanie z tymi szczytami. 

Pędzą co sił w nogach 



Kasprowy Wierch

Kiedyś musimy poczuć się jak typowi turyści i przejechać się 

Wchodzimy do schroniska, które zachęca swoim położeniem i opiniami. Tradycyjny oscypek na start a potem świetne pierogi z jagodami. Zjadamy w ciszy i spokoju. Potem na tarasie jeszcze sesja z saksofonem i... Okazuje się, że idziemy dalej. Nic mi o tym nie wiadomo 😉

Jagody w środku zimy 

Jednak znak pokazuje tylko 45 minut do celu więc daję się przekonać. Na tym szlaku niezbędne stały się raczki. Piękna trasa w lesie. W cudownym słońcu dochodzimy do najmniejszego schroniska w Tatrach czyli PTTK-u na Hali Kondratowej. Ale zanim przestąpimy jego progi wspinamy się wyżej i na polanie z widokiem na Kopę Kondracką robimy szereg zdjęć. To jest absolutnie zjawiskowy pejzaż. Siadamy na skale i chłoniemy słońce.


Można bez końca 

Ku przełęczy 

Anna odlatuje

Gdzieś tam chowa się Giewont 


My na tle Ostrego i Szerokiego Karbu

Ostrzeżenie i tego dnia nawet zeszła 

W całej okazałość Dolina Kondratowa

Schronisko na Hali Kondratowej 

Anna lubi takie klimaty


Łukasz też lubi takie klimaty

Piękna

Po pewnej chwili poczułam, że wzywa mnie grzane wino, więc zeszliśmy do schroniska. Wprawiło mnie w taki nastrój, że z ochotą udałam się w drogę powrotną. Przy wejściu TOPR-owcy szkolili ekipę narciarzy. Trochę tej wiedzy uszczknęliśmy 😉

Opustoszałe wnętrze schroniska


Żegnamy się z tym miejscem i ze schroniskiem


Schodziliśmy dołem Kalatówek. Dzięki temu oglądaliśmy stado pięknych saren. Na szczęście żaden misio nie powitał nas z zaskoczenia.

A przywitały nas sarny 

Kalatówki 


Tuż przy końcu szlaku znajduje się Pustelnia Brata Alberta. I tam po prostu należy się zatrzymać. Dla mnie było to niezwykłe przeżycie...  

Wnętrze pustelni





Łukasz:

Mało już zostało w głowie z tych wszystkich historii, które opowiadała Pani Janina Jamrozik wychowawczyni mojej klasy w szkole podstawowej. W mojej pamięci pozostała ta energia z którą tak barwnie i szczegółowo opowiadała oraz pojedyncze nazwy miejsc, które pragnęła nam zobrazować w klasie na godzinie wychowawczej. Na pewno nie raz słyszałem jak opowiada o Kalatówkach. Nazwa wyryła mi się tak bardzo w pamięć, że jak tylko ktoś wspomni o tym miejscu to od razu mam przed oczyma Panią Janinę Jamrozik moją wychowawczynię. 

I tak właśnie znaleźliśmy się w ostatnich, a zarazem najwyższych pasmach gór w Polsce, Tatrach. Przyjechaliśmy i tego samego dnia chcieliśmy się gdzieś przejść, aby dobrze zacząć tę naszą przygodę. Czasu w Tatrach wydaje się zawsze za mało, więc padło na Kalatówki. Była w naszym zasięgu, a czy pójdziemy jeszcze dalej to zobaczymy. Ostatni raz byłem tam 2018 roku z kolegą Przemkiem. Zobaczę czy coś się zmieniło od tego czasu. 

Zaczynamy w Kuźnicach. Zaparkowaliśmy samochód na jedynym nam znanym parkingu, który można zarezerwować on-line. 30 zł to spora kwota za te kilka godzin, ale doświadczymy później podobnych kwot w całym Zakopanem, więc chyba ze świecą szukać tańszych. 

Trzydzieści minut zajęło nam dojście w okolicę stacji na Kasprowy Wierch. Spodziewaliśmy się nieco niższych temperatur, a tu iście letnia aura. Wymęczyło to nas bardzo. 

Od stacji, idziemy niebieskim szlakiem tj. wybrukowaną drogą po której co chwilę przejeżdżał samochód do Kalatówek. Udało nam się nawet zobaczyć kolejkę, która pędziła na Kasprowy Wierch. Udało nam się, ponieważ nie widzieliśmy, aby ustawiała się jakaś kolejka chętnych jak ma to miejsce w sezonie lub weekendy. 


Kolejka już odpalona

Prosto to ogarniemy 

Już prawie na Kalatówkach
 
W mniej niż godzinę doszliśmy do Kalatówek, mijając kasę TPN i pustelnię brata Alberta. Nasyciliśmy nasze wygłodniałe oczy widokami. Tutaj zdecydowanie temperatura spadła. Wszystkie ciuchy które wnosiliśmy do góry, przydały się wreszcie. 

Z Kalatówek

Krokusów jeszcze nie było. Zobaczyliśmy dosłownie jednego na drodze dojściowej do Kalatówek. Warto pojechać w oddalone od Zakopanego wioski, które leżą nieco niżej, z temperaturą dużo wyższą. Na tych polach, nawet przy drodze krokusów widzieliśmy setki. 

Gdzieś w oddali Kasprowy Wierch 

Po małym posiłku i odpoczynku przyszła pora na decyzję co robimy . Anna zarzekała się, że nic nie wie abyśmy mieli gdzieś iść dalej, a ja natomiast byłem pewien że to tylko nasz przystanek do dalszej przygody i o tym rozmawialiśmy. Po wyjaśnieniu sobie, poszliśmy dalej na Halę Kondratową, aby zobaczyć nieco więcej. 


Muzyczne dusze
                       
Idziemy dalej 

Po kolejnej niecałej godzinie trafiliśmy na halę. Szlak nie jest wymagający. Ma kilka podejść, ale bez żadnej tragedii. Nie wchodząc do schroniska udaliśmy się od razu do punktu widokowego. Wysokie góry w śniegu i w pełnym słońcu nie pozwalały nam się nasycić. 

I idziemy

Aby dojść w to właśnie miejsce 

Kopa Kondracka - Przemysław czy ty jeszcze pamiętasz naszą wyprawę 



Piękne widoki
 
Weszliśmy do Schroniska Kondratowa, kupiliśmy po kubku grzanego wina i próbowaliśmy w lekkim zgiełku i małej przestrzeni poczuć klimat. Pomogli nam to osiągnąć TOPR-owcy, którzy akurat tutaj kończyli dzisiejszego dnia szkolenie dla skiturowców. Wszyscy jak na zawołanie wyszli, aby posłuchać. Ja z Anną mogliśmy w spokoju skończyć to co zaczęliśmy. 

My przy schronisku

 

Pora wracać. Wracamy tą samą trasą. Na wysokości Kalatówek, poszliśmy dolną odnogą, która pozwoliła nam zobaczyć sarny na jej polanie. 

Trochę tego śniegu napadało 
 
Wstąpiliśmy również do mijanej wcześniej pustelni brata Alberta. Polecamy zobaczyć gdzie mieszkał i gdzie spędził ostatnie swoje dni. Można również kupić pamiątki. 

Tak minął nam pierwszy dzień w Tatrach. 

Nasz ślad 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz