2023/03/26

Dolina Strążyska i Siklawica

Pięknie mieni się w słońcu
Anna:

W niedzielny poranek napotykamy słońce i całkowity spokój. Wynaleziony przez Łukasza parking robi wrażenie, nie tylko cenowo. Góral sędziwy, mocno zaczynający dzień

acz z niegasnącym uśmiechem 🤣

Stamtąd krótki spacer do bramy wejściowej i już jesteśmy w lesie. Szlak prowadzi dolinką wzdłuż szumiącego potoku. Przypomina nam to trochę wejście na Baranią Górę. Las imponujący, gdzieniegdzie wynurzają się wysokie skały. Spacer idealny na zakończenie naszego intensywnego pobytu. W pewnym momencie objawia się przed naszymi oczami imponujący Giewont. W tym ostrym słońcu krzyż na jego szczycie wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Niestety to tylko iluzja. Szlak zresztą pozostaje zamknięty. Nasycamy się tym widokiem u podnóża góry.

Co chwilę nam coś szumiało na trasie 

Giewont 




Piękna spokojna trasa widokowa 
 
Dochodzimy do baru, który okazuje się... Herbaciarnią! Niewiarygodne. W takim miejscu coś dla miłośników herbat. (niestety na Google Maps widnieje również błędne miejsce oznaczone jako bar!). Jesteśmy uratowani, bo można płacić kartą. Inaczej ominęłyby nas takie przysmaki. A mianowicie raczymy się szarlotką, pysznym brownie i obłędną herbatą korzenną. Ale co się za to nazwą kryje?! Wszystkie tajemnice zawiera gęsta "maź", którą samodzielnie dodaje się do herbaty 😉
Takie tam pyszności

 

Po tak smacznym posiłku udajemy się szlakiem do Siklawicy. Jest to 15 minutowy spacer. Bardzo przyjemna trasa choć trochę śliska. Jak zawsze trzeba iść ostrożnie. 

Akcja

Wodospad jest ukoronowaniem naszej wędrówki. Oczywiście woda mnie przyciąga na dłużej. W zachwycie dajemy się ponieść sesji zdjęciowej. 😊

Swoje musieliśmy odstać 

Ale później to już sesja


Tak wygląda szczęśliwy Łukasz 


Wracamy z pewnym ociąganiem się, bo żal opuszczać te góry. Tatry powitały nas wyśmienicie. Wszystkie wędrówki obfitowały w słoneczne chwile wraz z nieskazitelną widocznością. Rozpościerały się przed nami piękne panoramy, które zachęcały do pozostania.



Opóźniając moment odjazdu rozgościliśmy się w Romie. I pomyśleć że jeszcze byliśmy w Rzymie 😉 Tam to była uczta dla zmysłów. Artystyczna atmosfera wśród pięknych obrazów i wyśmienite jedzenie. Jednym słowem wisienka na torcie. 

Już na dole tak nas goszczono 






Łukasz:

Dolina Strążyńską, szlak w ostatni dzień naszej eskapady w Tatry. 

Przez dolinę przebiega jeden szlak o długości ok. 2km. Idealny na ostatnią wędrówkę, którą nie chcieliśmy się za bardzo zmęczyć ani za późno wrócić. Pierwsze co to znalezienie parkingu. Udało się na góralskim podwórzu w bardzo przystępnej cenie i okolicy. 

Przy samym wejściu do doliny typowo: grill, restauracje, fastfood-y, parkingi i bryczką konna. Udaliśmy się bezpośrednio do kasy TPN, cena ok. 8-9 zł za osobę. Zaraz za kasą znajdują się piękne, nowe, klimatyczne toalety. Aż grzech nie skorzystać. Szlak spokojny poprzecinane mostkami i wodospadami. Aż chcę się zanurzyć nogi. Bliżej Polany Strążyńskiej zobaczymy Giewont, a na nim słynny krzyż. 

Czapki na głowę i w drogę
 
Jak już wspomniałem na końcu doliny znajduje się Polana Strążyńska. Kilka ławek z "Herbaciarnią". Może była bacówka, przekształcona na coś na kształt schroniska. Dla mnie nic specjalnego, ale Annie się spodobało. Coś w tym miejscu zobaczyła. Ładnie widać stąd Giewont. 


Już prawie na miejscu 


Nie powiemy...ludzi trochę było 
 
Zanim weszliśmy na jakieś dobroci jeszcze udało mi się zrobić kilka zdjęć kręcącego się śmigłowca TOPR w okolicy szczytu. Może jakaś akcja. 

Po skosztowaniu szarlotki, udajemy się dalej w kierunku podnóża Giewontu, aby zobaczyć wodospad Siklawica. Ostatni dzisiaj punkt programu. Wędrówka na jakieś 15 minut. Szkoda nie zobaczyć choć raz. 

W kierunku wodospadu 

Cel

 

Wracamy tą samą drogą prosto do restauracji Roma. Stoi zaraz przy wyjściu z doliny. Polecamy bardzo gorąco naleśniki. Klimatu temu miejscu dodaje wystawa obrazów tutejszych artystów.

Nasz ślad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz