|
W drodze na Włodarz |
Anna:
Włodarz był naszym trzecim szczytem z Diademu Gór Polskich, który chcieliśmy zobaczyć w ten weekend. Nie spodziewałam się jednak że zaczniemy od poznania Doliny Pięciu Stawów 😉-taka niespodzianka.
Pięknie położona dolina wśród okalających ją gór i iglastych lasów. Stamtąd szlak pnie się cały czas w górę nie powodując większych trudności. Lasy robią duże wrażenie. Wiatr huczy w koronach drzew. Nie wiadomo czego się spodziewać, bo w miejscu pogody na telefonie mam znak zapytania 🤔 jednym słowem zasięgu brak i o to chodzi. Choć liczymy wciąż na słońce 😊
|
Ciekawy zbieg okoliczności że akurat tych stawów jest pięć |
|
Wędkowanie w tych stronach wiążę się z dodatkowymi atrakcjami |
|
Takie kamieniołomy od razu kojarzą się z jednym wydarzeniem |
Dochodzimy do wiaty, która jest też dobrym schronem do spania. Z szerokimi ławami byłaby doskonała, gdyby nie przewiew z obu stron. Posilamy się i wyruszamy dalej przed siebie.
Początkowo idziemy elegancką ubitą z kamieni drogą, która kojarzy mi się z podejściem na Śnieżkę. Napotykamy jedną schodzącą parę, czyli jak zwykle cudowne pustkowie.
Panoramy za naszymi plecami zaczynają być coraz bardziej spektakularne. Zawsze warto spoglądać za siebie - przynajmniej na szlaku, nie w życiu 😉
|
Jeśli już uda się wyjść z tego lasu... |
|
To nawet widoki można popodziwiać |
Ostatnie podejście wprowadza nas ponownie w las i to już tylko 40 metrów do szczytu. A tam - zaskakujące widoki po wspięciu się na skały.
|
Za Łukaszem jest ścieżka, której czasami trzeba poszukać |
|
Szczyt nie był imponujący |
|
Możliwe że jest to Ślęża |
Schodzimy oczywiście innym szlakiem aby zrobić pętlę, która ukaże nam uroki tego miejsca z każdej strony. Warto, bo po drodze napotykamy miejsca związane z Reise. O tym opowie już Łukasz. Póki co nasycam się pięknym lasem i świeżym powietrzem. Temperatura plus 10 stopni dość szokująca jak na Sylwestra. 😊
|
Z historią spotykamy się na każdym kroku |
|
Ścieżka wśród drzew |
|
Łukasz po obejściu kilku ruin |
Łukasz:
Idziemy z miasta Głuszyca w województwie dolnośląskim, niebieskim szlakiem w stronę Przełęczy Marcowej. Przechodzimy koło sztucznych stawów, które z tego co się dowiedzieliśmy dopiero niedawno zostały opróżnione z różnego rodzaju amunicji z czasów II Wojny Światowej. Dowiadując się trochę o historii tego regionu, od razu rzuca się w oczy, że miejsce jest bardzo zagadkowe, częściowo jeszcze nie zbadane po wojnie i z licznymi tajemnicami, które mogą nigdy nie zostać wyjaśnione. Mam odczucie, że droga którą idziemy i budowle które tu jeszcze na tych terenach zobaczymy, mają ślady tragedii jaka się tu rozegrała w czasie II WŚ. Idziemy drogą, którą przemierzali robotnicy przymusowi i którzy kamień po kamieniu budowali tajemnice m.in tego miejsca.
|
Miłe złego początki |
|
Jeziora pełne "skarbów" |
|
Anna jeszcze rozkoszuje się chwilą |
|
My jak zwykle w formie |
Wracając do naszej historii... poruszamy się szeroką leśną drogą, która biegnie wzdłuż strumienia. Trasą idziemy ok. 2 km i na jej końcu znajduje się przyjemny duży drewniany schron.
|
Masywny i spory schron turystyczny |
|
Wybieramy tylko jeden kierunek |
O dziwo nigdzie nie ma żadnej informacji dotyczącej pozostałego czasu do Włodarza, najwyższego szczytu pasma. Trzymamy się dalej niebieskiego szlaku. Przecinamy liczne drogi, które mogą zmylić, więc trzeba mieć się na baczności. Wchodzimy na przecinkę, która otwiera tutejszą panoramę na Głuszycę.
|
Trochę słoneczka nie zaszkodzi
|
|
Anna nie odpuszcza |
|
Szlak czasami kluczy |
Po krótkim odcinku docieramy do szczytu. Tabliczka znajduje się na drzewie, a pobliska skała, wydaje się najwyższym punktem, z której w jednym kierunku można coś dostrzec, ale jest to utrudnione przez okoliczne wysokie drzewa.
|
Jesteśmy!
|
|
Schodząc w dół trzymamy się wydeptanej ścieżki |
Wracając będziemy robić pętlę przez szczyt Soboń i kompleks "Riese". Idziemy dalej szlakiem niebieskim, a na najbliższej krzyżówce dróg ze szlakiem, skręcamy na nieoznaczoną żadnym drogowskazem drogę, schodząc coraz niżej. Tym sposobem dochodzimy do zielonego szlaku i wchodzimy do opuszczonego kompleksu.
Kompleks "Riese" był przygotowywany przez robotników przymusowych dla Niemców. Miało się tu "coś" znajdować, ale wszystko czego się dowiedzieliśmy to tylko domysły. Żadne dokumenty lub przekazy ustne nie pozostały. Próby zbadania chodników przez naukowców, które zostały wcześniej wysadzone, również niczego nie wyjaśniły. Kompleks nigdy nie został ukończony, a wraz z końcem wojny, prace zostały wstrzymane, a chodniki w środku góry Soboń zawalone.
|
Pozostałości kompleksu |
|
Tajemnice |
Mijamy wejście do kopalni i bunkier, które miały służyć za magazyny materiałów wybuchowych. Dochodząc do żółtego szlaku, widzimy zarośnięte doły na przyszłe budynki jak i również ściany niedokończonych zabudowań z otworami okiennymi i drzwiowymi. Posiadały bardzo wąskie korytarze, a część budynków dachy w postaci betonowych płyt. Robi to wrażenie, a jednocześnie człowiek snuje domysły.
|
Jak na korytarze to trochę wąskie |
|
Chodniki |
Mijamy wejście do kopalni i zmierzamy w dół do pobliskiego stawu. Idąc wzdłuż potoku Marcowego Dużego, mijamy pozostałą infrastrukturę kompleksu, które dają więcej pytań niż odpowiedzi. Na jego końcu mijamy głaz z niemniej tajemniczym znakiem.
Ciekawość łączy się z odrazą. Cmentarzysko ludzkich ambicji i ludzkich zbrodni. Oby już nigdy się to nie powtórzyło.
|
Zapis naszego szlaku
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz