|
Jantar jak z pocztówki |
Łukasz:
Morze Bałtyckie we wrześniu to czasami ruletka. Pogoda kapryśna, zimne morze 😁, a jedyny pewnik to mało ludzi.
Anna już nie mogła się doczekać naszego przyjazdu do Jantaru. Jakby mogła to by przyjechała tydzień wcześniej i spędziła nad morzem tydzień dłużej. Po małych perturbacjach z pszczołami które były naszym bezpośrednim sąsiadem w pokoju, wszystko inne wydawało się już bezproblemowe. Utęsknienie Anny było już tak wielkie, że nic, ani nikt nie mógł ją zatrzymać. Jakby się dłużej przyjrzeć to Anna prawie unosiła się na skrzydłach, idąc czy raczej lecąc nad morze.
|
Anna rozwija skrzydła |
|
I ląduje prosto do morza
|
|
Radość Anny, udziela się Łukaszowi |
|
Wręcz odlatujemy z radości |
Nie widziałem morza z dobrych kilka lat, a Anna... wydaje się, że wieki. Pogoda nas pierwszego dnia nie rozpieściła, ale już do kolejnych nie można mieć pretensji. Anna jak zawsze powtarzała... "pogodę zamówiłam". Pogoda od lekkiego zachmurzenia i wiatru zwiewającego piach z plaży do słońca włącznie.
|
Kolejny dzień bardziej słoneczny od poprzedniego...i znowu radość po naszej stronie |
|
Morskie sporty |
|
Pozazdrościliśmy i również wylegliśmy do wody |
|
Anna w pewnych momentach przesadzała, ale trzeba jej wybaczyć...lata nie widziała i nie słyszała morskich fal |
|
Przez kolejne dni było już spokojnie |
Sam Jantar już w trybie "przetrwania", czyli część restauracji zamknięta nawet od końca sierpnia, a mniejsze sklepiki wyprzedawały ostatni towar. Anna podpytała i okazało się że ostatnia restauracja przy głównym deptaku świadczy usługi smacznych posiłków i głównie u nich stołowaliśmy się. Poczynając od naleśników i gofrów, a kończąc na rybie.
|
Pyszności |
|
Gwarantujemy że nie było to podczas jednego posiedzenia |
|
A taki mieliśmy widok z naszej nadmorskiej restauracji |
Podzieliliśmy się obowiązkami. Anna szukała kolejnych ujęć morza, a ja samorodków bursztynu😁 Nawet zawziąłem się i co spacer coś udawało mi się znaleźć.
|
Łukasz w bursztynowej gorączce |
Zachody i plażowanie po zachodzie Słońca oraz obserwowanie rozświetlonych statków, które stoją "na kotwicy" u wejściu do portu, połączony z szumem morza, dają niesamowity klimat i można wpatrywać się w nie godzinami. |
Jak zwykle szczęśliwi |
|
Horyzont pełen statków |
|
Wiatr pozamiatał |
|
Zachody dają nam energii |
|
Chmurzyło ale tylko straszyło |
|
Piękne |
|
By się popływało jak by się nie bało choroby morskiej |
|
Czekając na sztorm |
Polecamy przejechanie się w weekend, kolejką wąskotorową do Stegny. Trwa to niecałą godzinę i kosztuje 13 zł od osoby. Trochę wytrzęsie, ale atrakcja z której grzech nie skorzystać. A jeszcze większą atrakcją, był powrót plażą do Jantaru. Chodząc i poznając Stegnę, byliśmy szczęśliwsi, że jej nie wybraliśmy ze względu na tłok, ale o tym w poście o Stegnie i Krynicy Morskiej.
Żal to miejsce opuszczać.
Anna:
Dla mnie życie bez morza nie istnieje. Od dziecka spędzałam co roku wakacje nad morzem. Nie wyobrażam sobie innego życia. Morze jest częścią mnie, tam czuję się najszczęśliwsza. I najzdrowsza. Mogę wpatrywać się w bezkres morza nieustannie, chłonąc jego tajemnicę, zmienność, nieprzeniknioność. Tak też się stało gdy zobaczyłam, a właściwie najpierw usłyszałam, morze w Jantarze. Żuławy pozostawały mi nieznane. Dlatego tak chętnie wybraliśmy się w nowe dla nas miejsce. Jantar we wrześniu jest wprost idealny. Niezakłócone niczym spacery wzdłuż morza, bez wylegujących się tłumnie turystów to po prostu idealne wakacje. Porywisty wiatr dostarczał jodu ponad normę;) W jednej chwili odeszły wszelkie dolegliwości. Żaden inny klimat nie ma tak uzdrawiającego działania jak morski, bałtycki.
|
Pierwsze chwile |
|
Codzienna orka |
|
Chciał być Łukasz cwany i zaczął szukać bursztynu przy brzegu |
|
Krypa |
|
Jadło dla prawdziwych wilków morskich |
|
Anna odpłynęła |
|
Łukaszowi jak zwykle zimno, a Annie gorąco |
|
Największy gang na wybrzeżu |
|
Moc natury |
|
Widoczki |
|
Zachwyt |
|
Okazy |
|
Nadaje się do pisania pocztówek znad morza |
|
Anna odprawia rytuał zaklinający pogodę |
|
Każdy kolejny zachód wydawał się piękniejszy od poprzedniego |
|
Piach w oczy |
|
Tym razem Łukasz odlatuje |
|
Czy to początki sztormu? |
|
Fauna |
|
Bursztyn i nie tylko |
|
Pogoda nas rozpieszczała |
|
Morze hipnotyzowało |
|
Wino było tu dobre ale nic poza tym |
Co ciekawe dojście do plaży było wręcz górskim podejściem. Niewiarygodnie wysokie wydmy, na które wspinaczka była wysiłkiem;) Nie spotkałam się na naszym wybrzeżu z takim wejściem. To był niezły trening, pomimo, że daleko od gór. A potem cały dzień do zachodu słońca spędzaliśmy włócząc się brzegiem morza, bądź po prostu wpatrując się w horyzont. I jakby specjalnie dla nas, najlepsze miejsce z jedzeniem znajdowało się ...... na plaży. Obiadki z widokiem na morze! - spełnienie marzeń:) Polecam wszystko co serwują w restauracji Bałtyckiej.
|
Droga na plażę - widok z dołu
|
|
Droga na plażę - widok z góry
|
|
Mieliśmy ciągłe baczenie na morze
|
|
Tutejsza kuchnia |
Mogłabym zostać w Jantarze do czerwca a potem uciec przed zalewem ludzi. Codziennie słońce zaglądało nam w okna i wyciągało nas na plażę. Nieprawdopodobnie pięknie we wrześniu.
|
Każdego dnia inne...nie może się znudzić |
Specjalnie dla was do posłuchania morze:
|
Nadmorscy biegacze |
|
Łukasz nie daje za wygraną |
|
I tu też szczęśliwi |
Każdy dzień przynosił nowe pejzaże, niepowtarzalne barwy na niebie i rozmaite fale. Mój canon był ciągle w ruchu. Zrobiłam sporo ujęć, które spokojnie mogą stanowić część osobnej galerii:) Tutaj oczywiście tylko parę zdjęć po selekcji. Na więcej zapraszamy przy okazji bezpośredniego spotkania:)
Na ostatni dzień pobytu miałam jeszcze asa w rękawie. Wymagało to jednak zejścia na chwilę z plaży;) Odkryłam mianowicie miejsce, dla koneserów dawnych aut, w tym przypadku amerykańskich krążowników. Jantarvia to prywatne muzeum prowadzone przez parę pasjonatów. To miejsce, w którym nic nie jest przypadkowe. Następnym razem przejażdżka obiecana:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz