|
Widok z Jałowca |
"Gdy wracam do życia na dole, ze zdziwieniem i niepokojem przyglądam się, jak świat dokądś pędzi i pędzi. Słowa stają się nieważne, nieważkie, puste. Wolę milczeć. Coraz częściej milczę"
W. Rutkiewicz
Anna:
Jałowiec jest miejscem, które wybraliśmy z Diademu Gór Polskich. Wędrówka z przeuroczej wioseczki Koszarawy, przerodziła się w całodniowy, pełen malowniczych pejzaży spacer.
Koszarawa to pełna starych, opuszczonych domów wioska, w której historia pozostawiła mnóstwo śladów. Właśnie te stare domy nie pozwalają mi przejść obojętnie. Chciałabym znać choć cząstkę tych historii, aby gdzieś je opisać:) Póki co, trzeba iść na szlak. I tak tuż za ostatnimi domami mamy polankę, z której widać oddalone szczyty górskie. Wchodzimy w las, który doprowadza nas do chatki-schroniska dla turystów. A w środku, wszystko czego potrzeba, aby przenocować i się ogrzać. Na stole, zeszyt z niecodziennymi rysunkami i opisami pozostawionymi przez dawnych wędrowców. Delektujemy się naszym jedzonkiem siedząc przy chacie i podziwiamy widoki.
|
Drzewo skupia większą uwagę |
|
Widoków było co niemiara |
|
Ale wcześniej las nas pochłonął |
|
Chata dla koneserów |
|
Wnętrze dla niewybrednych |
Po odpoczynku udajemy się dalej w górę. Aż dochodzimy do malowniczej hali, z której rozpościera się widok na Babią Górę, Pilsko i .....pomyśleć, że te wszystkie szczyty już odwiedziłam! :) Zapiera mi dech w piersi, bo widoczność jest naprawdę dobra. Nie chcę się w ogóle ruszyć, ale Jałowiec jeszcze tak daleko przed nami. I znowu ten ból, że nie można nawet na chwilę przysiąść, bo czasu może nie starczyć. Na hali jest drewniana ławka, o dziwo, zajęta przez samotnego turystę wpatrzonego w dal.
|
Widoki z Lachów Groń |
Z żalem ruszam przed siebie, pocieszając się, że ta hala będzie również czekać na nas w drodze powrotnej. Pierwszy szczyt na szlaku to Czarniawa Sucha i dopiero stąd widać, jak daleko jeszcze;) Bo teraz trzeba zejść aby po chwili znowu zacząć się wspinać. Takie atrakcje ma dla nas ten szlak.
|
Anna na końcu świata |
|
Babia Góra |
|
Teraz ostatnia prosta |
Czuję zmęczenie i narastający smutek, że musieliśmy opuścić halę. Z trudem, powoli, wdrapuję się na miejsce, które okazuje się tym szczytowym. Jałowiec zaskakuje nas również piękną Halą Trzebiuńską, na której wypoczywają w najlepsze inne osoby, które nie wiadomo skąd tutaj się wzięły. Tłumów nie ma, ale w porównaniu z ciszą, która nam towarzyszyła, jest trochę turystów. Zaczyna wzmagać się wiatr i dłuższe siedzenie niestety nie wchodzi w grę. Nie wzięliśmy cieplejszych ubrań. Po nacieszeniu się Jałowcem i zapisaniu tej chwili na kliszy, rozpoczynamy schodzenie.
|
Jałowiec widziany z Czerniawy |
|
Czerniawa widziana prawie z Jałowca |
|
Jesteśmy 😀 |
|
Prawdopodobnie nasze miejsce regeneracji |
|
Jałowiec wracając |
W drodze zejściowej omijamy Czerniawę i inną drogą dochodzimy do wspomnianej pięknej hali. Cieszę się jak szalona, bo ławka jest wolna i nie ma żywej duszy. Wypakowujemy wszystko co nam pozostało do zjedzenia - czyli niewiele - i nasycamy również nasze oczy zjawiskowymi panoramami. Trwamy w takim zachwycie do momentu, aż ... huk quadów i motorów burzy pejzaż i ciszę. Niewiarygodne. Jak możliwe jest takie rozjeżdżanie gór?! Kto na to zezwala?! Staram się nie wpaść w szał, ale.....;) Pakujemy się i wraz z zachodzącym słońcem zbieramy się do ostatniego odcinka wędrówki tego dnia.
|
Miesiąc maj, a śnieg jeszcze zalega |
|
Łukasz biegnący na Lachów Groń |
|
My na tle zachodzącego Słońca |
W wiosce uwieczniam jeszcze parę chatek, jakby nie chcąc się rozstać z tym miejscem.
|
Domki w Koszarawie |
Łukasz:
Zawsze wybieram między kilkoma trasami na konkretny szczyt. Robię małe rozeznanie i staram się pogodzić między optymalnym szlakiem, a "wycieczką krajoznawczą". Nie zawsze udaje mi się to 100%, ale rokuje. Sami możecie się przekonać, czytając dalej.
Tym razem lądujemy w małej miejscowości Koszarawa. Stajemy na parkingu przy kościele. Nielegalnie jak się później okazało. Wszędzie stały znaki. Widocznie byliśmy za bardzo podekscytowani i nie zauważyliśmy. Proponujemy poszukać miejsc parkingowych przy gminnym ośrodku kultury. Na samym starcie szlaku, nie macie czego szukać. Idziemy drogą asfaltową w kierunku żółtego szlaku. Mijamy kościół, szkołę, piękne drewniane domki. Nagle widzimy nasz skręt w prawo. Wchodzimy między zabudowania. Pniemy się w górę drogą, która po chwili urywa się i wita nas pierwsze błoto. Wchodzimy między zielone pola. Bardzo urokliwe.
|
My między polami, a w tle Pilsko |
Idziemy kilometrowym podejściem na wysokość ok. 900 m n.p.m. wśród pięknego lasu. Po osiągnięciu wspomnianego poziomu, dochodzimy do starego domu zaadaptowanego na schronienie turystyczne. Z miejscem na śpiwory, stołem, ławą oraz piecem. Na stole leży zeszyt dla gości, a w oknach lampki. Klimatycznie to miejsce, ale i trochę straszne. Przed domem miejsce na ognisko, a nieopodal stara studnia.
|
Zaczarowana kraina
|
|
Wykorzystując sytuację
|
|
Żywa natura |
|
Anna przed chatą |
|
Mamy wszystko... Tylko mieszkać 😅 |
|
Widok zimą byłby ciekawszy |
Z Anną spędzamy tu trochę czasu, by trochę odpocząć. Dalej idziemy na Lachów Groń. I tu raczej już mamy spacerek niż mocne podejście. Na nieopisanym szczycie znajduje się stół i ławki w kierunku widoków na Babią Górę. Miejsce zajęte, ale ratujemy się myślą, że będziemy tą drogą wracać. Może tym razem uda się tutaj trochę dłużej zagościć.
|
Prawie jak w niebie |
|
Jałowiec...pierwsze wrażenie |
Teraz idziemy szeroką leśną drogą z niezwykle pięknym widokiem znowu na Babią. Niepowtarzalne to miejsce na zrobienie kilku super zdjęć. Urok pryska w momencie mijania nas przez kilku motocrossowców, którzy zresztą powitają nas na Jałowcu.
|
Piękna była ta ścieżka |
|
Anna na tle natury |
Dochodzimy na krzyżówkę szlaku żółtego z zielonym. I zaczyna się podejście na Czerniawę. Na mapie wyznaczam już alternatywną drogę powrotną, aby nie musieć się tutaj ponownie wspinać. Po niecałym kilometrze dochodzimy na szczyt, na którym skręcamy w lewo i widzimy już Jałowiec w całej okazałości. Widok piękny, ale, czeka nas zejście do przełęczy, aby później mozolnie wejść na 1111 m n.p.m.
|
Pokonane na jednym wdechu😁 |
|
Teraz będzie z górki😉 |
Nie zachwyca nas to, ale czego się nie robi dla osiągnięcia celu. W czasie schodzenia, nieco odpoczywamy, aby później na Hali Trzebiuńskiej, męczyć się na otwartym polu w spiekocie. Na szczycie oprócz wspomnianych "wyczynowców" czekają na nas rozsiane grupki osób, które wylegując się na trawie i podziwiają otaczające widoki. Bierzemy z nich przykład po zrobieniu kilku zdjęć. Kosztujemy zuchwale uroki tego miejsca.
|
Zerkająca na nas Babia Góra |
|
Jesteśmy ✌️😀🎉🍾 |
|
Annie nie trzeba wiele, aby znaleźć miejsce na odpoczynek |
|
Prowiant dla prawdziwych podróżników |
|
😊 |
Trzeba przyznać, że miejsce ma czym zachwycić. Zauważyliśmy, że większość tutejszych amatorów przygód przyszło i przychodzi szlakiem z Zawoi. Nieco krótszym i łatwiejszym. Po nasyceniu się widokami i lekkim wychłodzeniu na wietrze, schodzimy. Należy wspomnieć, że mijamy jeszcze parę, która podgrzewała sobie naleśniki (widok co by nie było... niecodzienny) i szukamy alternatywną drogę omijającą Czerniawę. Nagle dochodzi do nas huk silników i przejeżdża ze 20 sztuk kładów, rozjeżdżając wszystko co stoi na drodze w kierunku Jałowca. Takich doświadczeń do tej pory nam oszczędzono, ale to nie wszystko. Po znalezieniu szlaku i wyjściu na krzyżówkę szlaku żółtego z zielonym, wracamy na szczyt Lachów Groń. Myśleliśmy, że Pana Boga za nogi chwyciliśmy. Nikogo nie było. Mogliśmy chwile pozostać sami i zrobić zdjęcia przed zachodem Słońca. Do czasu... zjawiło się po chwili ze 20 sztuk tym razem motocrossowców. Urok prysł na dobre. Uciekamy stąd przed całkowitym zadymieniem, kurzem i pyłem. Ogłaszamy...Jałowiec ROZJEŻDŻONY!!!
|
Z Jałowca |
|
Lachów Groń |
|
Za nami warkot piratów |
|
Na zszarpane nerwy |
|
Nasza trasa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz