|
Widoki ze Śnieżnika |
"W górach czułam się jak w domu, wkrótce znaczyły dla mnie wszystko, ponieważ tam byłam szczęśliwa" W. Rutkiewicz
Anna:
Śnieżnik to nasza Mekka. To dla nas miejsce szczególne. W tym roku wspinaczka wypadła w piątek. Trasa już nam znana, była przepiękna jak wcześniej i równie wyludniona. To jest taki rodzaj medytacji, kiedy pomimo nabierania wysokości, każda chwila przynosi ukojenie.
Aura tego dnia była wyśmienita, więc spodziewaliśmy się zobaczyć ......szczyt. Poza tym czekał na nas słonik.
|
Orientacyjny czas wejścia zawsze dobrze znać |
|
Niby śnieg jeszcze leży ale już słońce dokuczało
|
|
Na tej wysokości śniegu jak na lekarstwo |
|
Ten widok poprzednio był bardziej dramatyczny |
Trochę inaczej niż rok wcześniej, śnieg nie przykrywał drzew ciężkimi połaciami. Sceneria była trochę mniej bajkowa, przynajmniej w niższej części szlaku. Postanowiliśmy pójść trochę inną drogą, jakby obchodząc górę, co umożliwiło nam dostrzeżenie tych szczytów, które wcześniej były ukryte. Panorama była imponująca. Aż tu nagle wyłoniła się słynna wieża na Śnieżniku. Szczyt wydawał się tak osiągalny. Złudzenie bliskości.
|
Pogoda już letnia |
|
Miło wreszcie coś zobaczyć |
|
Nasza trasa alternatywna z widokami non stop |
|
Alternatywna trasa jest zdecydowanie bardziej widokowa |
|
Wszystko widać jak na dłoni |
|
Wreszcie widać szczyt |
|
Za tym wzniesieniem można dostrzec Czarną Górę |
|
Wchodzimy w las i kończą się widoki |
|
Samotna skała |
Potem weszliśmy w las i zachwycaliśmy się ciszą. Żadnych mijających nas osób. Śnieg zaczął być coraz bujniejszy, więc zrobiłam sobie odpoczynek na białym puchu. Ciepła herbata i można ruszać w górę. Wyszliśmy z lasu prosto na schronisko, które tym razem było otwarte. Nie powiem - w środku jest ciekawy klimat. A widok z okien nie pozwala iść dalej;) Jednak makaron z sosem jagodowym to najskromniejsze danie jakie jedliśmy. Ale zjadliwe;)
|
I były również takie atrakcje |
|
Tam to Łukasz obserwuje wszystko z wysoka |
|
Łukasz zobaczył ambonę. Droga do niej wymagała przedzierania się w śniegu po kolana |
|
Po wyjściu z lasu, wchodzimy bezpośrednio na schronisko |
|
Wnętrze schroniska |
Wychodząc na ostatnią część szlaku prowadzącego na szczyt, widzimy tabliczkę, która obiecuje wierzchołek za pół godziny. Marzenie, które ziściło się po 45 minutach. I oto jesteśmy, pierwszy raz w pełnej widoczności. Podziwiamy cudowne krajobrazy, szczęśliwi, że nie zaskoczyło nas coś nieprzewidywalnego. Blaszanej wieży komentować nie będę.
|
Szczyt |
|
Wydaje się że nic się nie zmieniło od zeszłego roku |
|
Mozolne podejście w miękkim śniegu |
|
Anna lepiej prezentuje się z wieżą niż rok temu we mgle |
Stamtąd kierujemy się w kierunku wspomnianego słonika. Zauroczył mnie natychmiast - musicie wiedzieć, że mam słabość do słoni :) Trochę za ciężki jednak, aby go przynieść do domu;) Droga do niego, i z powrotem to głównie zapadanie się po kolana w śniegu. Bardzo wyczerpujące, ale warto było, bo widoki na czeskie góry po prostu oszałamiające. Od razu widać, że sposób w jaki te góry są uformowane całkowicie różni się od polskich gór. Sylwetka tych zboczy po prostu mnie zahipnotyzowała. Zresztą sami spójrzcie.
|
Słonik odnaleziony
|
|
Czechy czekają |
|
Podobno słonik przynosi szczęście |
|
Prezentacja |
|
Miejsce dawnego schroniska |
|
Miejsce naszego odpoczynku |
Żal było rozpocząć drogę zejściową. Czekało nas jeszcze bardzo długie schodzenie, bo w tak zapadającym się śniegu to mocno zmniejsza prędkość. Ale przecież tak naprawdę to w ogóle nie chcieliśmy wracać. To nasze miejsce. Nasz szczyt. Jeszcze wrócimy.
|
Droga powrotna była taka jak na załączonym obrazku |
|
Ostatni rzut oka na mapę |
|
Przyjaciele nas żegnają |
Mały Śnieżnik
|
|
Ostatnie promienie słońca |
|
Anny robota |
Łukasz:
Po roku znowu zawitaliśmy do Międzygórza z myślą o wejściu na Śnieżnik. Czy to będzie nasz zwyczaj pewnie się okaże. To miasteczko, ten szczyt i to nasze miejsce, wciąż kojarzy nam się z przeżytymi tutaj pięknymi chwilami. Ale pogoda już nie ta 😅Bardziej słonecznie i mniej zamgleń.
Wyruszyliśmy czerwonym szlakiem z Międzygórza i już na samym początku zmodyfikowaliśmy nasz szlak w ten sposób aby dłużej się utrzymać w cieniu drzew. Po minięciu parkingu przeszliśmy przez most na prawy przeg rzeki Wilczka. Dzisiaj pogoda jest słoneczna, a temperatura wyższa, więc cień staje się błogosławieństwem. Miło było zobaczyć to wszystko jeszcze raz, ale trochę z innej perspektywy. Mijaliśmy most z drewnianych bali i rzucone mniejsze kładki, paśnik dla zwierząt i te same, ale jednak nieco inne wspomnienia z tamtej wyprawy. Tej drogi trzymaliśmy się aż do końca. Do momentu dojścia do mostu. Wchodziliśmy znowu na czerwony szlak, przy ostrym skręcie i ławeczkach na nim.
|
Trzymamy się w cieniu |
|
Zawsze mamy czas na wspólne zdjęcie |
|
Słońce nie daje nam wytchnąć |
|
I mamy widoki |
Tam chwilę odpoczęliśmy. Mijali nas leśnicy w małej terenówce. A my za nimi, ale w swoim tempie😁 Kolejną modyfikacją trasy było trzymanie się drogi i nie skręcanie w prawo w las. Ta zmiana pozwoliła nam nacieszyć się widokiem Śnieżnika dużo wcześniej. Po krótkiej chwili mieliśmy szczyt i wieżę widokową na wyciągnięcie ręki. Temperatura i słońce już tak nie doskwierało na wysokości powyżej 1000 m n.p.m. więc mogliśmy trochę odetchnąć od duchoty nizin i znowu wejść w krainę zimy i śniegu. Pomału wyłaniała się w oddali Czarna Góra, gdzie byliśmy jeszcze wczoraj.
|
Szlak widokowy |
|
Anna zachwycona |
|
Panorama na schronisko |
Po przejściu dłuższego odcinka otwartego i z pięknym widokiem, wracamy w las. Mijamy punkt widokowy na drzewie, który nie sposób nie sprawdzić. Droga w śniegu nagle się kończy... pług widocznie dalej nie dojechał i zmienia się to w wąską ścieżkę. Zrobiliśmy sobie chwilę odpoczynku na śniegu, zaraz przed dojściem na żółty szlak. Wypatrzyłem w oddali ambonę i gdy Anna zbierała siły przed dalszą drogą, ja postanowiłem przyjrzeć się z bliska tej konstrukcji. Wystarczyło zejść z udeptanej ścieżki, aby wpaść po kolana w śnieg. Ambona okazał się leciwa i nie nadawała się już do niczego. Wróciłem z powrotem lekko nieusatysfakcjonowany.
|
I znowu w las
|
|
Z bocianiego gniazda |
|
Przymusowy odpoczynek |
Wyszliśmy na żółty szlak i później do schroniska na Śnieżniku. Tym razem drzwi stały otworem. Trochę ciemno i można się pogubić, ale znaleźliśmy salę z bufetem. Ceny "schroniskowe". Zaciekawił nas makaron z sosem jagodowym. Jak za taką cenę spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie tego co otrzymaliśmy.
|
Tej potrawy nigdzie indziej nie zjecie |
|
Trofea |
Schronisko zapełniło się i w pewnym momencie turysta poprosił mnie o otwarcia drzwi obok. Moim oczom ukazał się piękny widok z drugiej sali. Przeszklona cała ściana robiła wrażenie. Noty miejsca nagle zrobiły się odrobinę wyższe. Polecamy wejść, aby się przekonać.
|
Na tle schroniska |
My idziemy dalej zielonym szlakiem, który nie odbiegał od zeszłorocznej trasy. Jedyna znacząca różnica była taka, że nie szliśmy w gęstej mgle i było cokolwiek widać. Dotarliśmy do wieży widokowej, która tak niedawno wydawała się tak daleko.
|
I znowu do góry |
|
Rok temu to o takich widokach mogliśmy pomarzyć |
|
Mały Śnieżnik |
|
A to już szczyt |
Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Dalej stoi nieukończona, wręcz porzucona. Tak na marginesie dowiedzieliśmy się, że te blachy które tak się tłuką od wiatru, są tylko na czas budowy. Później znikają.
|
Nic się tu nie zmieniło |
Idziemy dalej. Realizujemy to czego nie udało się nam zrobić poprzednio. Idziemy na stronę czeską do ruin schroniska księcia Liechtensteinu i obecnego symbolu Śnieżnika, czyli kamiennego słonika. Schodzimy na wysokość 1350 m n.p.m. mijając źródło rzeki Moravy. Robimy niezliczone zdjęcia i odpoczywamy przy ruinach schroniska. W latach świetności był miejscem kultowym i jednym z lepszych w rejonie. Szkoda takich miejsc.
|
Takie widoki |
|
Anna szuka słonika |
|
Źródło rzeki Morawy |
|
Podwójne szczęście |
|
Fundamenty po schronisku
|
Wracamy przedzierając się przez śnieg, który stał się miękki i utrudnia chodzenie. Schodzimy przechodząc obok odwiedzonego schroniska. Widzimy, że na dzień dzisiejszy już kto miał przyjść to przyszedł. Właściciel porządkuje teren obok. Wracamy szlakiem czerwonym i schodzimy ostro w dół. Na naszym szlaku stanęły jeszcze kozice, które pozwoliły się sfotografować. Wracamy z włączonymi czołówkami.
|
Ostatnie spojrzenie na schronisko |
|
Mała Anna wśród wysokiego lasu |
|
Pa Pa |
|
Nasz zapis trasy
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz