|
Suchoń w całej okazałości |
Anna:Suchoń stał się naszym celem wędrówki, jako że należy do Diademu Gór Polskich. Jakiś czas temu wydrukowaliśmy sobie listę należących do nich szczytów i w miarę możliwości przygotowujemy kolejne wycieczki. Wybraliśmy ten szczyt jako ostatni do zdobycia podczas długiego weekendu urodzinowego.
Trzy szczyty prawie pod rząd - to dla mnie niesamowita satysfakcja i radość z nieustannego obcowania z przyrodą. Od rana znowu przypiekało słońce i aura była niewiarygodnie wiosenna. Podjechaliśmy pod kapliczkę Św. Anny skąd rozpoczyna się szlak. Ciekawe jest, że po drugiej stronie drogi, trochę dalej, znajduje się miejsce, z którego wchodziliśmy na Czarną Górę. Teraz mieliśmy zobaczyć ten szczyt z przeciwległej strony. Szliśmy malowniczymi polami, co jakiś czas oglądając się za siebie i podziwiając już zdobytą przez nas górę. Dróżka wiła się tak sielsko, że trudno było uwierzyć w istnienie takiego miejsca.
|
Wspomniana kapliczka |
|
Początek szlaku |
|
Suchoń widziany ze stepu |
|
Czarna Góra |
Nikogo wokół, tylko ślady pasącego się bydła. Pejzaż idealnie nadaje się na plener malarski. Do malowania służy mi aparat, więc korzystałam z chwili. Muszę dopowiedzieć, że nie dochodziły tutaj, żadne odgłosy cywilizacji, a przecież nie doszliśmy nawet do ściany lasu. Po prostu przepięknie. Natomiast las powitał nas niezłym błotem. Ścieżka była dość spokojna, dopóki nie zaczął się szlak.... pionowo w górę. Ha! To dopiero była niespodzianka.
|
Czarna Góra ciągle na nas zerka |
|
O takiej porze można pomylić ze stepem choć za dużo drzew
|
|
Felerne podejście |
|
Łukasz podczas męki |
Jak zawsze, w swoim wolnym tempie, w krótkich interwałach, z przerwami na chwytanie oddechu dotarłam na szczyt. Co za uczucie! Klimatycznie zalesiony zakątek z wszelkimi możliwymi tabliczkami (czego jak wiemy zabrakło na Czarnej Górze) nadał tej górze należny szacunek. Zeszliśmy trochę poniżej i w nagrodę bujaliśmy się w hamaku.
|
Baza z widokiem na podejście |
|
Szczyt |
|
I nawet tabliczka jest |
|
Urok ma ten szczyt |
|
To nie rozpacz to profesjonalizm |
Postanowiliśmy zrobić pętelkę i zejść drugą stroną, która okazała się nadzwyczaj łagodna. Choć zaskoczył nas miejscami zalegający śnieg. Wyszliśmy z powrotem na nasze sielankowe pastwiska i pod drzewem czekała na nas świeżo wyrzeźbiona ława. W ciszy i niczym niezakłóconym nastroju chwytaliśmy promienie słońca. Po całym pobycie w Sudetach byliśmy mocno przypieczeni przez słońce. I to w marcu!
|
Zejście łagodniejsze niż wejście |
|
Obłędny widok |
|
Ławeczka w idealnym miejscu |
|
Nietuzinkowe drzewo na środku pastwiska |
Wracając zatrzymaliśmy się w końcu w tej czeskiej restauracji tak malowniczo położonej. Silny wiatr i panujący chłód nie pozwalał na siedzenie na tarasie, więc zawędrowaliśmy do środka. Moje zdziwienie było spore gdy zobaczyłam wypchane wszędzie zwierzęta, w tym nawet niedźwiedzia. Głód jednak zrobił swoje. Niestety knedliki były kiepskie. Ale ciekawość zaspokojona;)
|
Dzisiaj tu zawitamy na posiłek |
|
Pyszności |
Łukasz:
Suchoń to pierwszy szczyt na który postanowiliśmy wejść, ze względu na to że znajduje się w Diademie Polskich Gór. Suchoń to najwyższy szczyt Krowiarek w Masywie Śnieżnika. Góra nie jest wymagająca dlatego zostawiliśmy ją sobie na ostatni dzień pobytu w tym rejonie. Zaparkowaliśmy na małym parkingu obok kapliczki św. Anny. Miejsce znajduje się bardzo blisko miejsca skąd zaczynaliśmy wędrówkę na Czarną Górę o której pisaliśmy wcześniej. Szlak bezpośredni na szczyt w kolorze czerwonym znajduje się około 1,5 km wcześniej (patrząc od Bystrzycy Kłodzkiej) i ok. 100 m przewyższenia niżej. Zakładamy również, że nie ma tak spektakularnych widoków jakie my doświadczyliśmy. My zdecydowaliśmy się iść od strony kapliczki, żółtym szlakiem w kierunku Marcinkowa.
|
Miejsce warte zapamiętania |
Szlak nie prowadzi bezpośrednio na szczyt czy pod same zalesione wzniesienie. Trzeba trochę posiłkować się mapą, dlatego że nie ma tu żadnego oznakowania. Praktycznie od razu wchodzimy na pastwiska z brunatno-zieloną trawą. Pośrodku biegnie droga polna, natomiast my trzymamy się granicy lasu z lewej strony. Można dojść do skrzyżowania dróg i skręcić w lewo, natomiast my trochę trzymaliśmy się miejscowych, którzy wydawali się bardziej zorientowani w tutejszych skrótach i ułatwieniach.
|
Nasz azymut |
Radzimy trzymać się linii drzew po lewej od szlaku i jak już się przerzedzi, iść polną drogą na przełaj przez pola. Oczywiście jeśli nie ma bydła na pastwiskach😅 My nie mieliśmy tego szczęścia, więc spokojnie mogliśmy obrać powyższą drogę.
Po totalnym zaskoczeniu tego co zobaczyliśmy. Kolor i ilość połaci ziemi od razu nasuwa się skojarzenie ze stepem. Więc idziemy tym stepem mając za plecami Czarną Górę. Trochę polami i trochę drogą polną, mając wyznaczony azymut na wyglądający za koronami drzew Suchoń. Po dłuższym czasie dochodzimy do podnóża góry i granicy lasu.
Mając dwie drogi leśne, wybraliśmy lewą, co w konsekwencji spowodowało, że obeszliśmy szczyt od strony południowej i przeszliśmy się lasem. To również spowodowało, że natrafiliśmy na szlak czerwony przewidziany na wejście oraz podniosło poprzeczkę wejścia na szczyt. Krótki odcinek, ale z mocnym nachyleniem nie był niczym przyjemnym. Kilkanaście minut musieliśmy poświęcić, aby wejść na tą stromiznę. Nie było łatwo i trochę nas wymęczyło. Po wejściu na wzniesienie, wchodzi się w las i zaraz mamy usypany z kamieni kopiec oraz kilka znaków sugerujących, że jesteśmy w odpowiednim miejscu.
|
Obłędne podejście |
|
Widać że Anna szczęśliwa i Łukasz zresztą też |
|
Może kiedyś był tu jakiś schron |
Wróciliśmy się do miejsca zakończonego podejścia, skąd roztacza się piękny widok. Rozbiliśmy hamak i mogliśmy odpocząć i posilić się gulaszem Anny. Dobrze mieć w takich chwilach wniesiony sprzęt, który pozwala poobcować dłużej z miejscem w którym pozostawiło się trochę życia.
|
Po obiedzie... |
|
Siesta😁
|
|
Powrót po ośnieżonych bezdrożach |
Szybkie zebranie rzeczy i powrót, ale tym razem, przeszliśmy jeszcze raz przez szczyt i poszliśmy na północ. Alternatywnym wejściem. Okazał się dużo łagodniejszy, bez podejścia, z zalegającym śniegiem, bez wydeptanej ścieżki. Jeśli drugi raz byśmy tędy wchodzili wybrałbym wejście właśnie tą stroną. Trochę byśmy naszukali się drogi na szczyt, ale na pewno nie byłoby to tak męczące jak wejście od szlaku czerwonego. Po krótkiej chwili dotarliśmy ponownie do podnóża Suchonia i granicy drzew. Stoi tam taka ławeczka, idealnie usytuowana, z widokiem na "step". Można siedzieć godzinami. My z Anną tyle czasu nie mieliśmy, a szkoda :(
|
Piękne jest to miejsce |
|
Nasza trasa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz