|
Lesko |
Łukasz:
Lesko stało się naszym kołem ratunkowym w momencie nieprzychylnej pogody. Wyruszyliśmy do Leska w przeświadczeniu, że w Smerku nic się nie da zrobić na tę chwilę.
Wyjechaliśmy z niepewnością, ale nadzieją. Zaryzykowaliśmy. Wytypowaliśmy miejsca, gdzie możemy coś zobaczyć i coś zjeść. Lesko oddalone jest od Smerka o jakąś godzinę drogi. Nasz nocleg zostawialiśmy za sobą z ponurą deszczową pogodą. Tak mniej więcej w połowie naszej drogi, pogoda zaczęła się poprawiać. Jeszcze nie wiedzieliśmy że w samym Lesku, pogoda jest już typowo wiosenna z pięknym słoneczkiem i lepszym humorem na miejscu. Zatrzymaliśmy się nieopodal zamku, który znajduje się przy rzece San. Przy wejściu tablica ze skromnym zarysem historycznym. Sam zamek to teraz hotel, więc rozejrzeliśmy się trochę po okolicy, wyobrażając sobie jak to musiało być kiedyś. Nawet udało się wejść na chwilę, aby zobaczyć namiastkę wnętrza, ale teraz to luksus tylko dla gości hotelowych.
|
Karty historii |
Kolejny punkt programu to samo miasteczko z rynkiem. Rynek nie typowy. Jedno centralne miejsce z pomnikiem Tadeusza Kościuszki i figurą NMP. Reszta centralnej części miasteczka typowa... sklepowa ze wszystkim i niczym. Polecamy Bieszczadzkie Centrum Informacji Turystycznej. Pan uprzejmy i pomocny a samo wnętrze wypełnione rękodziełem tutejszych artystów. Od widokówek po piękne obrazy. Warto tutaj zostawić kilka złotówek. Piękny budynek ratusza przykuwa uwagę z daleka. W tym czasie miejscowi badawczo na nas zerkali.
|
Włoska pizza w Lesku |
W Lesku jest również synagoga. Nie mieliśmy szczęścia wejść do środka, ponieważ była remontowana. Zostało nam tylko zobaczyć ją z zewnątrz.
|
Musiało nam to wystarczyć |
Schodząc w dół ulicą, trafiamy na cmentarz żydowski z XVI wieku. Bramka otwarta, a za nią prowadzą schody do góry. Macewy w większości przypadków już rozsypujące się. Dziki drzewostan po części dopełnia upadek tego miejsca. Widać że nikt nie skłania się do większego zadbania o ten cmentarz. Szkoda. Wychodzimy stąd rozgoryczeni sytuacją tego zabytku. Anna wypatrzyła nawet w uliczce księgarenkę, która nas natomiast zaskoczyła. Bardzo dobrze zaopatrzona i co najważniejsze wydająca wszelkiej maści książki. Anna pobladła.
|
Kilkuwieczna historia Żydów w Lesku zamyka ten cmentarz |
Została nam jeszcze rzeka San. Piękna i szeroka. Zimna i mokra, ale z brakiem jakiegokolwiek zaplecza. Nawet ławki nie ma, aby usiąść. Wzdłuż rzeki, dziki brzeg z morsami, którzy z żalem kończą sezon. Tyle i aż tyle. Trochę wstyd. Którzy bardziej majętni pobudowali sobie tutaj swoje domy. Czy to dobre miejsce na prywatę zamiast dla ogólnego dobra społecznego? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć włodarze tego miasta. Park trochę wydaje się zaniedbany, ale to może odczucie względne po dopiero co minionej zimie. Amfiteatr czeka na ponownych gości.
|
San w Słońcu |
Anna:W moim mniemaniu Lesko jest taką miniaturką, która mogłaby zarabiać na turystach. Ma wszystko co niezbędne, ale jednak funduszy chyba nie za wiele na modernizację. Znajdziemy w tym małym miasteczku zamek, synagogę, cmentarz żydowski, mały ryneczek oraz amfiteatr nad Sanem. Gdyby dołożyć do tego przyjemne kafejki i restauracje, Lesko przyciągałoby mnóstwo ludzi. Jednak w czasie kiedy tam byliśmy nie natknęliśmy się na żadnych turystów. Może pora niesprzyjająca, choć to przecież okres ferii. Wszystkie wymienione wcześniej miejsca, jak dla mnie, mają swój klimat. Synagoga właśnie była poddawana gruntownej renowacji, więc niestety nie mogliśmy zobaczyć jej wnętrza. Położony tuż obok, na wzgórzu, cmentarz żydowski zrobił na mnie duże wrażenie. Trochę tam pobyliśmy.
|
Leski zamek |
|
Synagoga |
|
Wejście na cmentarz |
|
W większości jest to teren zaniedbany i pogrążony w niebycie |
Na placu, który zdobi Ratusz, pokręciliśmy się trochę i zahaczyliśmy o bardzo przyjemną galeryjkę. W jednej z przylegających uliczek znaleźliśmy kapitalną księgarenkę - Bosz. Polecamy!
Niestety, jeśli chodzi o gastronomię, to naprawdę było ciężko. Jedyne otwarte miejsce, które wydawało się godne spróbowania było malutką pizzerią. Wszystko byłoby dobrze, bo pizza naprawdę smaczna, gdyby pani nie spryskała stolika za nami intensywnymi środkami dezynfekującymi. Musiałam wziąć resztę pizzy na wynos, bo niemożliwością była konsumpcja w tych zapachach.
Na koniec dnia udaliśmy się na spacer nad San i zgodnie stwierdziliśmy, że nad tą rzeką można by coś urządzić. Ale oprócz przylegającego amfiteatru, który również prosi się o odnowienie i ładnego parku, nie było tam niestety nic.
|
Taka perełka |
|
Nawet ławki brak |
|
Jeszcze wiosna daleko |
Ucieczka z rana, z pogrążonego w ulewnym deszczu i złowrogich chmurach Smerku, przyniosła nam dzień pełen słońca i wrażeń. Warto było zobaczyć to miasteczko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz