2022/02/18

Bukowe Berdo - zimowa fascynacja

Trafiliśmy na rozpoczynający się spektakl 
 
Pięknie to mało powiedziane 
 
Jak okiem sięgnąć... Wszędzie biało

 "Szybko uczyłem się, że największym wyzwaniem każdego wspinacza była samoświadomość. Na górze nikt nie może ukryć przed samym sobą swojej prawdy" Nimsdai Purja

Łukasz:

Pisząc o Bukowym Berdzie, dalej miło mi się  wspomina o tej wyprawie. Warunki były wymagające, ale dawało to dodatkowy smaczek naszej wyprawie. 

Start

Wchodzimy żółtym szlakiem od strony miejscowości Muczne. Pogoda wymarzona. Słońce z białymi chmurkami na niebieskim niebie. Cudownie. Parkujemy wzdłuż ulicy przy Centrum Promocji Leśnictwa. Mijamy otwartą knajpkę z lewej i idziemy asfaltową drogą do zamkniętej kasy biletowej. Trzeba się pilnować, aby nie wejść na czyjąś posesję, idąc wzdłuż asfaltowej drogi😅. Kasa za krzakami nie była oczywistym kierunkiem. Po uporaniu się z biletami on-line, idziemy wydeptaną w śniegu szeroką ścieżką w lesie. Bardzo przyjemnie wchodziło się na kolejne metry przewyższenia, idąc niewielkim nachyleniem. Gdzieniegdzie promienie słońca docierały do nas, wskazując pocztówkowe widoki przyrody. 

Anna przedziera się przez śnieżne ostępy 

Śniegu trochę dopadało 


Malowniczo 

Szeroki szlak przerodził się w wąska ścieżkę, która w pewnym miejscu jakby zanikła i nie była tak przetarta jak na samym początku. Tak jakby grupa turystów w połowie drogi rozmyśliła się i zawróciła. 

Mijamy całą cześć lasu z ośnieżonymi pniami drzew. Dzień wcześniej padał tu śnieg i najwidoczniej musiało tutaj wiać. I w tym rejonie również spotykamy schodzącego turystę, który szedł od strony Tarnicy. Przestrzegł nas przed silnym wiatrem na szczycie Bukowego Berda. Uwierzyłem mu od razu, patrząc na jego czerwoną twarz wystawioną na silne podmuchy. Po warunkach na Tarnicy mogliśmy sobie to wyobrazić. Byliśmy dobrze przygotowani na taką wietrzną aurę. 

Droga do nieba

Ostatnie podejście pod niższy szczyt Bukowego Berda 1160 m n.p.m. było najcięższe, ale i jak na tą chwilę najpiękniejsze. Dużo śniegu, gdzie zakopywaliśmy się po kolana wymusiło na nas założenie stuptutów. Pięknie tutaj...


Annę pochłonęło 

Niesamowite 



Po opuszczaniu lasu, trafiliśmy na skorupę lodu na samym szczycie. Wszystko było pokrytą tafla lodu o grubości kilku milimetrów. Efekt wizualny był oszałamiający. 

Na zdjęciach nie widać jak tam wiało 😅

Księżycowy krajobraz 

Po dojściu do szczytu, poraził nas efekt lodu i odbijającego się od niego pełnego słońca. Do całego koncertu efektów doszedł jeszcze wiatr, który również nas nie oszczędzał. Wyjęliśmy z Anną nasze gogle, które znowu sprawdziły się idealnie w takich warunkach. 

Poczujcie ten wiatr tutaj:


Bez gogli byłoby o wiele trudniej 

Po obu stronach Anny to lód 

Szczęśliwa 


Tam gdzieś jest drugi koniec 


Bukowe Berdo 

Przeszliśmy na szlak niebieski, który biegnie wzdłuż pasma. Tutaj zaczęła się najprzyjemniejsza część trasy. Mieliśmy za sobą żmudne podchodzenie, a teraz zostało nam odcinanie kuponów od tego wysiłku. Nie było nam zimno, mieliśmy wszystko czego potrzebowaliśmy, tylko ten drugi szczyt na wysokości 1311 m n.p.m. ciągle wydaje się tak daleko, a zaczynał nas czas gonić i zmęczenie. 

Natura ma tu ciężko 

Wyższy szczyt Bukowego 




Punkt zwrotny

Po godzinie pięknych zdjęć i napawania się widokami idąc szlakiem, musieliśmy zadecydować czy poświęcić jeszcze pół godziny i dojść na drugi koniec Bukowego Berda i wracać po ciemku na parking, czy pochylić głowę i przyrzec, że jeszcze się tu wróci, ale w innym czasie. Zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie. Było ciężko odwrócić się i odejść, mając na wyciągnięcie ręki szczyt, ale czasami trzeba. 

Anna łapie się na zachód słońca 


Patrzymy na życie w żółtych goglach




Piękne zdjęcie 

Wracaliśmy z powrotem razem z zachodzącym słońcem. Dochodząc do ławki nieopodal kasy biletowej, napawaliśmy się ostatni widokami, ostatnim prowiantem i przemykającym  liskiem. 

 Anna:

Muczne to prawie koniec świat - tak przynajmniej pamiętałam to miejsce z dawnych lat. Na szczęście niewiele się zmieniło. To właśnie stąd rozpoczyna się szlak na Bukowe Berdo. Jakoś tak się zbieraliśmy tego dnia, że wchodzenie rozpoczęliśmy przed 12-tą. Znak przy szlaku pokazywał, że dzieli na 1.5 godziny od szczytu. Oczywiście, realny może czas, ale nie w zimę przy kilku metrach śniegu. Pogoda tego dnia była wyśmienita - słońce nas miało nie opuszczać do końca. Byliśmy sami na szlaku i to było po prostu fantastyczne uczucie. W ciszy zagłębiliśmy się w las. Podejście po przetartej ścieżce było bardzo długie i momentami naprawdę męczące. Las olśniewał swoim pięknem, więc co parę kroków miałam powód żeby się zatrzymać;)

Tu rozpoczynamy naszą przygodę 

Szlak jest za płotem 

Słońce jeszcze wysoko

Twarze jeszcze nie wysmagane wiatrem 

Malownicze chmury

Za Łukaszem gdzieś znajduje się wieża widokowa 

Szlak bardzo przyjemny 

Zima zamalowała cały krajobraz 





Kilka informacji

Trudno było uwierzyć, że grzbiet Bukowego Berda powita nas zawieruchą - a tak właśnie miało to wyglądać po opisie schodzącego turysty. W pewnym momencie kończyła się ściana tego pięknego lasu, śnieg robił się jeszcze głębszy a przed sobą miałam zapowiedź niebiańskich wręcz widoków. Połacie dziewiczego śniegu, zmrożonego i połyskującego w pełnym słońcu sprawiały wrażenie nierzeczywistych w tej swojej nienaruszonej scenerii. Miałam ochotę na zatopienie się w bliżej nieokreślonej sesji fotograficznej , ale ... porywisty, szalejący wiatr nie pozwalał na więcej niż kilka zdjęć. Ręka bez rękawiczki zamieniała się w sopel lodu po kilku sekundach. Gogle były po prostu zbawienne w takich warunkach. 

Tutaj możecie zobaczyć i posłuchać jak wiało:


Natura nas zaskoczyła 

Kolory i chmury nas powaliły
 

Pięknie wyglądają te ośnieżone czubki

Od słońca do groźnych chmur 


Przymroziło 





Petarda

Tam się udajemy 

Po przejściu się grzbietem w stronę wyższego wierzchołka Bukowego Berda, w pewnym momencie ... padłam na kolana. Nie byłam w stanie się ruszyć. Poczułam jak moje ciało jest niewładne, wyczerpane. Dojście do tego punktu zajęło nam 3 godziny!! Po krótkiej regeneracji i posileniu się, spróbowaliśmy pójść jeszcze dalej, ale wierzchołek pozostawał zbyt daleko, aby było realne dotarcie do niego dzisiaj. Podjęliśmy decyzję o odwrocie, czując, że schodzenie w nocy w otoczeniu czających się w lasach niedźwiedzi, nie byłoby dobrym pomysłem. 

Bukowe Berdo nie ma końca 


W oddali Połonina Caryńska



Gdzieś po prawej Tarnica


Połoniny 

Skupienie na twarzy Łukasza



Piękna 




Spacer grzbietem zajął nam całkiem sporo czasu. Złapaliśmy jeszcze schodzącą parę i dzięki temu mieliśmy krótką sesję - nawet w tak ekstremalnych warunkach. Tacy fotografowie pojawiają się zupełnie znikąd i zawsze dzięki nim mamy cudowne zdjęcia.

Tak było...opuszczamy masyw

Anna nie dowierza że już koniec

Słońce zaczęło powoli zachodzić. Udało się uchwycić początek zachodzącego słońca na kliszy i nie pozostawało nic innego jak zejście. Byliśmy już nieźle głodni, ale zwabienie dziczyzny zapachem gulaszu, nie było naszym zamiarem;) Las ukrywał przed nami niewiarygodne bogactwa w postaci zwierzyny i miałam wrażenie, że czuję jej obecność, jakby wpatrujące się ślepia ukryte w ciemnościach. 





Dzień się kończy 

Od razu kolor się zmienił 


Droga powrotna



Dopiero na dole, na ławeczce z widokiem na polanę, zdecydowaliśmy się na pełny posiłek i skonsumowanie wszystkiego co mieścił nasz plecak. Zasłużyliśmy:)

Doświadczenie Bukowego Berda w zimę pozostanie niezapomnianym przeżyciem. Pełna wdzięczności, że mieliśmy tak spektakularne warunki, wspominam ten dzień z dużą nostalgią. Bukowe Berdo ma w sobie niewysłowione piękno, ale szczególnie zimą. Zgodziliśmy się co do tego, że ta pora roku jest najbardziej magiczna w górach. I właśnie wtedy góry najbardziej kochamy:) 

Gdzieś tam czai się niedźwiedź 

Łukasz je szybko gulasz zanim ubiegnie go dziki zwierz

Nasza trasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz