|
Śmieszki |
"Góry sprzyjają pokorze, czyli prawdzie o sobie samym. Uczą jej między innymi przez to, że człowiek zmęczony wspinaniem nie ma ani sił, ani chęci, by udawać, by ukrywać swoją prawdziwą twarz." ks.R.Rogowski
Łukasz:
Trzy Kopce Wiślańskie były od jakiegoś czasu na naszej liście, ale bodźcem który zapoczątkował realizację wejścia, była znajoma, która Annie nakreśliła szlak,
który sama pokonała. Zaczynamy w Brennej, ale z dala od głównej trasy. Przed "centrum" kurortu turystycznego skręcamy w lewo i kierujemy się na szkołę podstawową nr. 1. Za nią znajduje się parking przy drodze, trochę dziki, od którego zaczyna się nasza przygoda.
Zaczynamy się pomału wspinać żółtym szlakiem. Przechodzimy strumień i na razie szlak wygląda na dość przyjazny i opuszczony. Tylko ślady podeszw odbitych na świeżym śniegu sugerują, że nie jesteśmy sami. Osąd zmieniamy przy pierwszym większym podejściu.
|
Zima w górach ma swój urok |
|
Fotografia nie oddaje...zmęczenia |
|
Kolorowo WOŚP-owo |
|
Pierwsze zakosy za nami |
Trochę nam ciężko, ale ten ciężar zrzucamy na zmęczenie rozruchowe. Zawsze później po rozgrzaniu jest lepiej. Idziemy wzdłuż strumienia i przechodzimy wąskim urokliwym zboczem na drogę pożarową.
Trochę z braku szczęścia, szlak w tym miejscu opada i nagromadziła się w tutaj woda roztopowa, która w tych okolicznościach zamieniła się w lodowisko. Wracamy, schodzimy z żółtego szlaku i idziemy dalej drogą w górę. Po dojściu do ściany lasu, wchodzimy "skrótem" prosto do góry 😅
|
Pierwsze koty za płoty |
|
Ukryci |
|
Anna szczęśliwa |
Dużo zaoszczędziliśmy czasu i drogi, ale sporym kosztem siły. Podejście o dużym nachyleniu. Po szybkim nabraniu wysokości, mamy przynajmniej piękny widok na Brenną. Dochodzimy do niebieskiego szlaku, który był już bardziej uczęszczany przez turystów. Wydaje się patrząc na mapę, że przed nami lwia część drogi, ale od tej pory idzie się niezwykle przyjemnie i dość szybko. Mijamy polankę na Orłówej i pomału dochodzimy do nieczynnych wyciągów na Świniorce. Czas na posiłek tylko miejsca siedzącego brak 😟. Po chwili znaleźliśmy korzeń drzewa, który od tej pory służył nam jako ławeczka.
|
Mocne podejście
|
|
Piknik time |
Po lekkim rozgrzaniu idziemy dalej. Mijamy pomniejsze domostwa i polany pokryte śniegiem. Czeka nas ostatnie podejście. Mijamy zielony szlak zejściowy. Dochodzimy do znaku i pięknej polany o nazwie Nowa Łąka.
|
W tle |
|
W czasie trasy |
|
Polana przy Telesforówce |
|
Mamy to |
Piękne miejsce na odpoczynek, ale może nie w zimowym chłodzie. Kierujemy się do Telesforówki. Schronu turystycznego, którego właściciele nakarmią i trochę ogrzeją.
|
Letnie atrakcje |
|
Zimno ale nie wiało |
Po zrobieniu sobie uczty w postaci naleśników, gorącego barszczu i popijając gorącym winem skłaniamy się do powrotu. Na odchodne, tutejszy kotek odprowadził nas na najbliższy skrót, idąc wzdłuż płotu do stromego, ale krótkiego dojścia do szlaku zielonego.
|
Nasz przewodnik |
|
I już nas zostawia wierząc że sobie dalej poradzimy sami |
Czeka na nas jeszcze widowiskowa polana, która de facto jest ostatnim zachwycającym miejscem w dzisiejszym dniu. Anna szaleje w przypływie emocji, które nagromadziły się przez całą wyprawę.
|
Anna w stanie
|
|
Pa Pa |
Po 1,5 km dochodzimy do asfaltowej drogi, którą kierujemy się w dół, mijając wyciągi na Świniorkę i kompleks SPA. Po kilkunastu minutach i zachodzącym już słońcu dochodzimy do samochodu.
Anna:
Nastał nowy rok a wraz z nim pomysły na nowe wędrówki. Styczeń nie obdarzył nas dużą ilością śniegu, przynajmniej na trasie Trzech Kopców. To było nasze pierwsze wyjście w góry po miesięcznej przerwie i moim wyczerpaniu pandemiczną zarazą. Już na początku szlaku poczułam, że moja kondycja jest bliska zerowej. Kaszel wciąż mnie męczył swoją uporczywością. Pierwszy odcinek pokonywaliśmy w bardzo wolnym tempie. Musiałam przystawać i dać sobie czas na wykaszlenie, jak u gruźlika. Odcinek stromego podejścia pokonałam dzięki fizycznemu wsparciu Łukasza. Nasza winda zadziałała;) Potem organizm zrobił się bardziej łaskawy i spokojnie doszliśmy do Telesforówki. Z tego całego zaaferowania, pominęliśmy kluczowe trzy kamienie ;) No tak bywa czasami. Schronisko oferowało tylko schronienie na tarasie, niestety dość zimnym, pomimo ogrzewania. Ale grzane wino podziałało jak należy.
|
Z jednej nogi na drugą
|
|
Aż zdjęcie zamarzło |
|
W tyle |
|
Na odpowiedniej wysokości |
|
Na szlaku można było nasycić się |
|
Gulasz Anny |
Ni stąd ni zowąd pojawił się kotek, który zaczepnie łasił się do nóg. Kulturalnie odprowadził nas do lasu i zniknął tak niespodziewanie jak się pojawił. Droga w dół początkowo okazała się stroma, ale radość z faktu, że udało się przezwyciężyć własną niemoc sprawiała, że nie chciałam kończyć tej wędrówki.
|
W dobrych humorach |
|
Gorący barszcz nastrajał x2 |
|
Widok z Telesforówki |
|
Zachód |
I nagle z lasu wyszliśmy na malowniczą polanę, z której rozpościerał się
fascynujący widok na okoliczne pasma górskie. W stanie niepohamowanej
radości .... pofrunęłam w dół, co Łukasz nie omieszkał utrwalić na
filmie. W tej jednej chwili dałam upust szczęściu z tego, że mogłam po
tak długim czasie wyjść z domu i cieszyć się przyrodą. Na nowo.
Nieopisane uczucie.
|
Łukasz "szaleje" |
|
Ostatnie widoki |
Słońce nas wprawdzie nie porozpieszczało, ale ten dzień okazał się dobrym treningiem na przyszłość. Jak również pierwszym etapem nowych wypraw.
Zobacz film pod linkiem
|
Nasza trasa
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz