2021/09/11

Skalnik w burzy - Korona Gór Polskich - DPG

Spojrzenie na Śnieżkę

 

 Ania:

Słysząc Skalnik - liczyłam na ekscytującą przygodę. Nazwa przywodziła na myśl ciekawe skały i obietnicę imponujących widoków. Nie przypuszczałam tylko, że przygoda przemieni się w taką, która pozostanie niezapomniana!

Szlak wprowadził nas od razu w piękny iglasty las. Znak informował o zakazie wstępu z powodu wycinki. Daty były zamazane, więc trudno było odgadnąć jakiego okresu dotyczą. Jak się miało okazać, całą drogę w górę wyznaczały leżące ścięte drzewa, które mocno utrudniały przejście. Jednak las, w swojej ciszy hipnotyzował pięknem. Oczywiście po drodze przyleciał motylek, którego musiałam uwiecznić. Minął nas tylko jakiś zbiegający szaleniec, co to nie chodzi tylko biega po górach. Poza tym, nikogo nie było. A słoneczko świeciło nam pięknie.
 
Taka napotkana "elficka" budowla
 
Pierwsze podejście wśród drzew
 
Piękny las
 
 
Urok zniknął równie szybko jak się pojawił 
 
Anna takie ścieżki lubi
 
Takiego okazu jeszcze nie mieliśmy
 
 
Przyjemny spacer po lesie doprowadził nas do skał. Nie wiedzieliśmy jednak, że kryją one w sobie tak spektakularny widok. Jedna z tych formacji skalnych prowadziła schodkami w górę na punkt widokowy. Obłędna panorama z tak ostro widoczną Śnieżką. Nie mogłam się nasycić tym pięknem. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd, zawisła nad nami chmurka. Nie minęło kilka minut, gdy rozległy się grzmoty. Wpadłam oczywiście w popłoch, bo co jak co , ale burza na szczycie to najgorsze co można sobie wyobrazić. 

 
Pierwsze skały charakterystyczne dla tego regionu
 
 
 
 
 
Jak tam wejść? 
 
 
 
Tam wysoko to Łukasz

 

Morze drzew 
 
 
Piękny punkt widokowy

Prawie jak wulkan wypluwający z siebie opary trujących gazów 
 
Chmury nie dają o sobie zapomnieć
 
 
Piękny te pagórki wyrastające znikąd 
 
 
Zwarty i gotowy
 

 Zeszliśmy do tablicy opisującej Skalnik, wzięliśmy pieczątkę (tradycyjnie na chusteczkę higieniczną) i na tym skończyło się podziwianie panoram. Rozpętała się taka ulewa, że w pośpiechu wyciągaliśmy nasze żółte, eleganckie peleryny! (sic!) Szlak w dół, inny niż ten, którym wchodziliśmy, zamienił się w rwący potok. Moje okulary totalnie zamokły, więc widoczność mi się pogorszyła. Szlak okazał się niezwykle kamienisty - o czym nie mieliśmy wcześniej pojęcia - a teraz każdy krok wymagał dodatkowej ostrożności aby się nie pośliznąć. Schodzenie zajęło nam 2 godziny!!!Czułam jak nie mam nic suchego na sobie, a w butach jeziora. W pełnym momencie ulewa była tak ciężka, że bolała mnie głowa od tego ostrego deszczu. Dotarliśmy do auta, jak dwa przemoknięte na wylot kurczaki. Wracałam w totalnie niekompletnym stroju. Zgroza ogarnęła mnie na widok słońca oświetlającego pobliskią wioskę i wzgórza. Jakby burza zarezerwowana była tylko dla nas! Cudownie! Ambitny plan na drugi szczyt z korony tego samego dnia przestał być realny. Nie miałam butów :(

Ps. Choć po wysuszeniu się i ogrzaniu zdecydowaliśmy się zaatakować również drugi szczyt. O tym w następnej historii:)

Szczyt mało okazały

W "oku burzy" o którym nie wiemy...humor jeszcze dopisuje

Łukasz:

Już się nie raz przekonaliśmy, że łatwe szczyty czasami są nieprzewidywalne. Z drugiej strony trzeba mieć trochę szczęścia. O miano głównego winowajcy problemów na szlaku była najczęściej pogoda. Jak zwykle nic nie zapowiadało problemów. Parkując na dość małym i zapchanym parkingu, słońce pięknie świeciło. Wyruszyliśmy zielonym szlakiem z Czarnowa. Szlak łatwy, trochę pod górkę. Niefortunnie trafiliśmy na wycinkę, którą dokonała się tutaj kilka godzin temu. Wszędzie na szlaku leżały zwalone drzewa. Gdzieniegdzie nie dało się przejść i musieliśmy tyczyć własny szlak prowadzący do leśnej drogi. Im dalej w las tym spokojniej. Widoków jak na lekarstwo. Doszliśmy do Rozstaji Pod Ostrą Małą i pomnika pamiątkowego poświęconego Januszowi Boisse. Zboczyliśmy tutaj nieco i weszliśmy między skały. Poszukujemy pięknego  punktu widokowego nazwanego Ostra Mała.  Punkt nieco schowany na końcu ścieżki. Wchodzi się na niego po wykutych w skale stopniach. Wyjątkowa panorama  na pasmo Karkonoszy. Jedno z ładniejszych miejsc, które zobaczyliśmy. Warto się tutaj pofatygować i popodziwiać piękno natury. 

Szczęśliwi że znowu na szlaku 

Stopnie

Przyjemnością jest wchodzić w takich warunkach przyrody 

Zero przyjemności 


Przyjemność wchodzić w takim towarzystwie 


Ku pamięci 

Wyrosły spod ziemi 


Rozwiany włos 


Tam na dole to Anna


Stopnie do nieba

Anna

W pewnym momencie zaczęło grzmieć, więc nie mogliśmy dłużej rozkoszować się widokiem. Szybkim krokiem doszliśmy do szczytu, który nie znajduje się na głównym szlaku, ale kilka kroków dalej. Na szczycie znajdziemy tablice informacyjną i pieczątkę. Nic specjalnego, ale widoki które widzieliśmy wcześniej zrekompensowały nam rozczarowanie. Nie wiem co mnie podkusiło, aby iść z Anią dalej przed siebie. Może pewność, że to tylko przelotne opady. Konsekwencje powrotu innym szlakiem niż tym którym tu weszliśmy były poważne. Przemokliśmy do suchej nitki i o całe szczęście nie skręciliśmy kostki na śliskich kamieniach. Schodzenie niebieskim szlakiem w stronę kopalni dolomitu w taką pogodę, było błędem. Szlak wśród drzew może ładny, ale nie warty zachodu w tych okolicznościach natury. Po wyjściu z lasu, czekał nas prawie 2 km odcinek drogi asfaltowej, który na pewno nie był warty poświęcenia. Z przygodami, ale szczęśliwi musieliśmy wrócić do miejsca gdzie nocowaliśmy, aby przebrać mokre ubranie. Co ciekawe kilka minut od parkingu pod Skalnikiem było sucho. Żadnego deszczu, żadnej burzy... trzeba mieć jednak trochę szczęścia w górach. Może kolejny szczyt który mamy w planach tego dnia okaże się szczęśliwszy. 

Skalnik


Mokrzy to mało powiedziane ale szczęśliwi ;)

Kliknij w link: Zobacz film

Nasza trasa 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz