2021/06/27

W żarze na Żar

 "Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie"

G.Flaubert

Żar 

Anna:

Wstawanie coraz wcześniej w dniach wyjazdu zaczyna mnie zastanawiać. Chyba ciągnie mnie do natury tak mocno, że nawet pół przytomna mogę jechać;)

Dzisiaj chodziło jeszcze o walkę o złoto naszych siatkarzy. Mecz musieliśmy obejrzeć. Pytanie gdzie? Jak się później okaże - w idealnym miejscu. Dojechaliśmy na miejsce po 8-ej i od razu za zaporą rozpoczęło się podejście pod górę. Najpierw mijaliśmy pięknie schowane domki letniskowe, często tak głęboko ukryte w zieleni, że nie sposób było dostrzec cokolwiek. Trochę można pozazdrościć lokalizacji, gdyż widok na jezioro Międzybrodzkie jest bardzo kojący. Gdy już skończyły się domki, rozpoczął się las a w nim ostra ścieżka pod górę. Podłoże mało przyjazne - mieszanka ziemi, żwiru i kamieni. Czułam już zapowiadający się upał, ale na szczęście las chronił przed słońcem. Zrobiłam kilka przystanków na zregenerowanie sił, bo ciągłe podejście było dla mnie ciężkie tym bardziej w temperaturze zbliżającej się do 30 stopni!! W pewnym momencie szlak wychodzi z lasu na punkt widokowy i wtedy schroniłam się pod .... kapeluszem. Na szczęście ostatni odcinek również przebiega w lesie, po to by już na końcu odsłonić wieżę na górze Żar i cały szczyt - kompletnie pozbawiony drzew.

Piękne to miejsce

Można się zakochać 

Tam idziemy

Nie chciałbym wchodzić tutaj w deszczu

Flora 

Widoki niecodzienne 

Dość rozwinięty turystyczny zakątek 

Widoki

Szukam paralotniarza


Podobno czarny bocian

Atrakcja turystyczna większa niż sam szczyt 



Niektórzy śmiałkowie idą krótkim czarnym

Amazonka Beskidów 

Kolejka z kolejnymi turystami

Chrobacza Łąka 

Polana niczego sobie



Maszt 5G ;) 

Tłum ludzi, nie będę ukrywać, mocno mnie zaskoczył. Ale wiadomo przecież, że wszyscy skorzystali z kolejki naziemnej i wjechali sobie aby zobaczyć widoki ze szczytu jak również napić się co nieco w okolicznych knajpkach.  Myśmy za to podziwiali pejzaże i paralotniarzy. Prawdę mówiąc porobiłam sporo ujęć i jak zawsze trudno wybrać tych kilka, ale mam nadzieję, że się spodobają. Ze szczytu poszliśmy na ... kolejny! Czyli Kiczerę! Spacer na odsłoniętej przestrzeni w pełnym słońcu był naprawdę ciężki, ale już na szczycie znaleźliśmy sporo drzew i to dało nam impuls do rozłożenia hamaka! :) Widoki boskie, cień cudowny - po prostu idealne miejsce. 

Droga asfaltowa na Żar 

Szlak na Kiczerę

Berek w chmurach

Doszliśmy 

Pierwszy hamak


Do widoków z hamaku to mamy szczęście 

Po zasłużonym odpoczynku udaliśmy się w drogę powrotną. Przekąsiliśmy co nieco na Żarze i udaliśmy szlakiem w dół, gdyż zaczynał się mecz. Schowaliśmy się na uboczu w lesie, rozłożyliśmy ponownie hamak i w takich okolicznościach przyrody kibicowaliśmy naszym siatkarzom. W całej swojej wieloletniej karierze kibica nie oglądałam meczu w takim otoczeniu:) Trochę głodni zeszliśmy na dół i popędziliśmy na zasłużony obiad.


Łukasz w akcji

Zbiornik na szczycie 


Meczyk 

Łukasz 

Wejście na górę Żar zaczęliśmy tak naprawdę planować po wejściu na Hrobaczą Łąkę. Stamtąd widać ładnie cały szczyt. Punkty startowe na oba szczyty są bardzo blisko siebie. Oddalone są od siebie o szerokość tamy na rzece Soła. Zaparkowaliśmy zaraz za tamą, na poboczu drogi. Można podjechać nieco dalej, mając z lewej strony parking dla wędkarzy. A dla zawziętych auto maniaków, którzy chcą jeszcze bardziej sobie skrócić czas podejścia i nie straszne są im mocniejsze podjazdy, to można podjechać, aż do końca drogi, przed ziemną rampą. Tam zobaczyliśmy kilka samochodów i na te kilka będzie miejsce, aby zaparkować. My zaparkowaliśmy na samym początku ze względu na brak decyzji, co zrobimy po dojściu na szczyt. 

W kapeluszu czy bez? ;)

Anna w akcji

Będzie ciężko

Na górze jest kilka możliwości zejścia, więc jakbyśmy się zdecydowali na którąkolwiek zmęczeni po całym dniu nie będziemy musieli jeszcze podchodzić pod samochód tylko czekałby na nas z poziomu tamy. A więc zaczynamy podejście szlakiem czerwonym na granicy Międzybrodzia Bialskiego, a Porąbką. Idziemy dłuższą chwilę drogą asfaltową, wśród zabudowy domków jednorodzinnych. Urokliwe miejsce na domek, tylko tafla rzeki trochę przenosi dźwięki z drogi po przeciwnej stronie i wydaje się za głośno w tej głuszy. Dochodzimy do wspomnianego trawiastego ostatniego parkingu i zaczyna się mocne podejście w górę. 

Pierwsze podejście za nami

A kolejne przed nami

Mało jest na tym szlaku odpoczynków. Szlak całą drogę na szczyt pnie się coraz wyżej i wyżej. Na długości 2 km, robimy prawie 400 m przewyższenia. Plus tego szlaku jest taki, że biegnie on w większości przypadku w cieniu drzew. Tylko wychodzimy na pewien czas, aby "podziwiać" słupy wysokiego napięcia, ale zaraz się chowamy. 

Krajobrazowy horror 

Mijamy kolejne domki i szczęściarzy, którzy mają tutaj swój kąt. Pomału wyłania się wieża, restauracja i tor saneczkowy. Nie możemy się mylić. To już tu. 

W końcu się udało :)


Annę zawsze coś ujmie 

Wchodziło z nami i mijało nas kilka osób. Na szczycie amatorzy widoków z pobliskiej polany, lotu na paralotni, wszelkiego jedzenia, lodów i piwa... setki. Kolejka zrobiła swoje. Strasznie przeludniony ten zakątek Beskidów. 

Widoki piękne


Gonitwa dwóch paralotniarzy i szybowca

Po odpoczynku i zrobieniu kilku zdjęć śmiałkom lotu na paralotni, idziemy dalej, czerwonym szlakiem wzdłuż południowego krańca zbiornika wodnego, elektrowni szczytowo-pompowej ukrytej w górze pod nami. Kierunek Kiczera. Podobnie jak w innych przypadkach...odejście od obleganego szczytu na góra 100 m powoduje, zanik wszelkich maści ludzkiej. Anna wyczuła poziomki na szlaku. Przerwa na pałaszowanie przysmaków. 

Zapach poziomek


Buszująca w poziomkach 

Tutaj szlak prowadzi nas trochę z górki, a trochę po płaskim. Mijamy drogę prowadzącą na szczyt Żar-u i idziemy krótki odcinek zalesioną polną drogą. Skręt w lewo i znowu mocno w górę. Szlak jest otwarty i grzeje mocno słońce. Dochodzimy po krótkim odcinku do drewnianych ławek. Chwila odpoczynku i wchodzimy w las za którym mamy szczyt 827 m n.p.m., schron turystyczny i palenisko na rożen. Rozbijamy hamak i podziwiamy widoki na pasmo po drugiej stronie dolinki. 

My na Kiczerze


Idealnie


Cisza i spokój. Zasłużony odpoczynek. Zgłodnieliśmy. Wracamy po własnych śladach na Żar, aby coś zjeść i spróbować zobaczyć finał rozgrywek w piłce siatkowej między Polską, a Brazylią. Przy czwartym secie, zwinęliśmy swoje rzeczy i pognaliśmy niżej, aby pokibicować naszym. Udało się znaleźć miejsce na drugi hamak, ale nic to nie dało. Nasi przegrali, a my dobrze znaną już trasą wróciliśmy do samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz