|
Chillout |
Łukasz:
Po ciężkim tygodniu chcieliśmy po prostu wyjechać gdzieś na hamak rozkoszując się ciepłym dniem i budzącą się do życia naturą. Padło na Górę Św. Anny. Dobrze wspominamy to miejsce z poprzedniej podróży. Zawsze jak tędy przejeżdżamy to wspominamy historie
z zeszłego roku. Tym razem również mieliśmy okazję zachwycać się polami kwitnącego rzepaku. Wydaje nam się, że to miejsce przygotowane jest na ogrom turystów. W przypadku zeszłorocznej wycieczki tak jak i obecnej, ilość odwiedzających nie różniła się znacząco. Ludzi jak na lekarstwo, a pogoda rozpieszczała. Otwartych kawiarni tylko więcej. Kupiliśmy lody włoskie i żeby tradycji stało się zadość... zjedliśmy je na pobliskich schodach. Odwiedziliśmy kościół, zapaliliśmy znicz pod krzyżem i poszliśmy odkrywać to miejsce na nowo. Oddalając się od kompleksu kościelnego i idąc wzdłuż drogi krzyżowej w stronę Muzeum Czynu Powstańczego, natrafiliśmy na masę niezapominajek i ciszę. Szukaliśmy dogodnego miejsca na odpoczynek. Po skręceniu w boczną uliczkę, natrafiliśmy na piękny widok. Annie on się od razu skojarzył z Toskanią. Drzewa, zieleń, pagórki i pola. Piękne miejsce. Wreszcie udało się, w okolicy ołtarzu papieskiego postawionego tu z okazji wizyty papieża 1983 roku. Szpaler sędziwych drzew ułatwił nam rozbicie hamaku. Po lekturze i dłuższym relaksie zgłodnieliśmy. Odwiedziliśmy jeszcze jedyną włoską pizzerię na Górze św. Anny. Pora wracać
|
Tradycja... |
|
Niezapominajki |
|
Włoska Toskania |
|
Rzepak w rozkwicie |
|
Znaleźliśmy swoje miejsce na tej górze |
|
Prawie włoska pizza |
|
Podwójne szczęście |
Anna:
Jak spojrzycie na nasze wędrówki z tamtego roku, to poczytacie sobie o Górze Św. Anny i miejscach, które trzeba odwiedzić. W tym roku chcieliśmy pobyć w tej okolicy i zobaczyć coś czego nie udało nam się do tej pory. Najpierw przystanęliśmy przy drodze z pięknym widokiem na pola rzepaku. I tam właśnie wyszły nam niespodziewane fotki. Najbardziej lubię tę powyżej;) Następnie były nasze ulubione włoskie lody i spacer, aby zobaczyć wnętrze bazyliki. Stamtąd udaliśmy się szlakiem - którym nota bene nigdy nie szłam - kalwarii annogórskiej. Tworzy go 40 kaplic, przepięknie umiejscowionych na zboczach góry w lesie bukowym. Co ciekawe, w czasie II wojny światowej hitlerowcy przeznaczyli ten teren na tor wyścigów konnych i cmentarz więźniów żydowskich. Potworne czasy, tragiczne wydarzenia, które tutaj rozgrywały się na obszarach obozów pracy. Na szlaku znajduje się tablica przypominająca o tych strasznych czasach.
Maj okazał się idealnym miesiącem, aby uchwycić piękno przyrody właśnie w tym miejscu. Zobaczyć i utrwalić pola niezapominajek albo łubinu to dla mnie pełnia szczęścia. Jak możecie przypuszczać, nie przeszliśmy całej kalwarii, gdyż mieliśmy inne plany. Przybyliśmy z hamakiem aby znaleźć właśnie tutaj ciszę i spokój. W tym szczególnym miejscu. Dlatego zeszliśmy ze szlaku i odkryliśmy niezwykłe wzgórze, które skojarzyło mi się z Toskanią. Ale to pewnie dlatego, że marzę o niej od zawsze. A poza tym - ogród pełen kwitnących drzew. To wszystko na terenie należącym do franciszkanów. Muszę przyznać, że pięknie dbają o te miejsca. Tego dnia jednak niespodziewanie dopadł nas upał, więc chcieliśmy czym prędzej znaleźć ... nasze drzewa;) I w końcu, w cieniu przy alei starych buków rozłożyliśmy się w najlepsze z naszym ekwipunkiem oraz książkami - naszymi towarzyszami wypraw. Mogłabym tak spędzić całe życie. To był wyjątkowy odpoczynek.
|
Wyjątkowo smaczne
|
|
Imponujące sklepienie i wnętrze bazyliki
|
|
To drzewo mnie zahipnotyzowało
|
|
Dawny kamieniołom nefelinitu |
|
Pierwsza kapliczka na szlaku kalwarii
|
|
Muzeum Czynu Powstańczego |
|
Obozy pracy to trudna część historii tego miejsca
|
|
Mój wędrowiec
|
|
W tamtych drzewach znaleźliśmy ciszę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz