"W górach jestem znowu prawdziwym
człowiekiem; tam stajemy się braćmi
i wszystko co brzydkie i błahe opuszcza nas"
Herman Henkel
Łukasz :
Od dawien dawna słyszałem o Wielkiej Sowie. Mogę powiedzieć, że od zawsze. Mam tu niedaleko bliską rodzinę. Będąc dzieckiem, na wakacjach, umknęła mi możliwość wejścia na szczyt, ze względu na kończący się urlop moich rodziców. Bardzo żałowałem, że nie mogłem wtedy iść. I tak to we mnie zostało na lata...
A po latach, wreszcie mogłem zrealizować swoje marzenie i wejść tam, ale już w innym towarzystwie. Wejść tam razem z moją Anną.
|
Nie da się ukryć - wkraczamy w Góry Sowie |
Wybraliśmy przełęcz Jugowską i nawet mieliśmy trochę szczęścia, ponieważ my zawsze szukamy tras, z możliwością odpoczynku i zjedzenia gorącego posiłku. Na naszym szlaku, gdzieś przewijało się schronisko Sowa, ale po opiniach, wiedzieliśmy że będziemy mieć szczęście jeśli będzie otwarte. Drugie schronisko to Orzeł. Bardziej przychylne turystom, ale prowadzi do niego betonowa droga o której nie wiedzieliśmy w tamtym momencie. W tej sytuacji dobrze, że nie wybraliśmy drugiej opcji. Wchodzenie betonami nie nastraja pozytywnie do życia. A więc Przełęcz Jugowska i czerwony szlak przez Kozią Równię. Szlak bardzo urokliwy. Od razu nas zaskakuje pięknymi widokami, polaną i schronem turystycznym z kominkiem. Pięknie się zaczyna. Mało ludzi, trochę wieje i tak jakby coś wisiało nad nami w powietrzu. W tamtym momencie się tym nie przejmowaliśmy.
|
Od razu mamy widok |
|
Anna od razu z tego powodu jest szczęśliwa i decyduje się zatańczyć |
Pomału idziemy i pokonujemy kolejne metry w pionie. Mijamy Rozdroże pod Kozią Równiną, Niedźwiedzią Skałę i przechodzimy obok pobliskiego szczytu o wysokości 929 m n.p.m. o nazwie Kozia Równia.
|
Piękny cytat
|
|
Gonię Annę
|
|
Na szlaku |
Dochodzimy do Przełęczy Kozie Siodło, gdzie mamy wyrąb, wiatę turystyczną i kilka szlaków. Będziemy tutaj znowu wracać trochę później.
|
Jeden z przystanków |
Idziemy dalej trzymając się czerwonego szlaku i kierujemy się na Rozdroże pod Wielką Sową. Dochodząc tam, mamy już praktycznie prostą drogę o niskim nachyleniu. Cały ten szlak w ogóle nie nastręcza trudności. Pomału chmurzy się i spada temperatura. Po niedługiej chwili dochodzimy na Wielką Sowę o wysokości 1015 m n.p.m.
|
Nie da się ukryć...doszliśmy
|
|
Wielka Sowa
|
|
Anna próbuje ugłaskać dzikość natury |
Wchodzimy na wieżę o kształcie latarni morskiej. Koszt biletu niewielki - 6 zł za osobę. Pan sprzedawca poprosił nas, abyśmy zamknęli latarnię jak będziemy schodzić :) To znaczy zamknęli drzwi na najwyższej kondygnacji, po nacieszeniu się widokami. Po kilku chwilach zaczął padać drobny śnieg, a może grad i dość nieprzyjemnie wiało. Anna nic sobie z tego nie robiła i dziarsko wykonywała piękne ujęcia Dzierżoniowa, Pieszyc, Ślęży i okolicznych wzniesień. Musiała się spieszyć, ponieważ coraz więcej chmur zbierało się wokół nas.
|
Wieje jak diabli |
|
Panorama ze szczytu wieży uwieczniona
|
|
Tu trochę mniej wieje |
Zamknęliśmy za sobą drzwi, daliśmy Panu zakładki dla przyszłych ochotników wchodzących na wieżę i zaczęliśmy poszukiwania miejsca na odpoczynek i zjedzenie czegokolwiek. Nie było to trudne. Jeden z pierwszych szczytów na którym widzieliśmy tak dużo schronów turystycznych i do tego wszystkie były puste. Po odpoczynku i ogrzaniu się schodzimy dalej czerwonym szlakiem do schroniska Sowa. Schodzi się przyjemnie tak samo jak się wchodziło. I po kilkudziesięciu minutach doszliśmy do schroniska... zamkniętego schroniska . Świetnie było popatrzeć na nie z zewnątrz :|
|
Sowa zamknięta
|
Tutaj zmieniliśmy szlak na żółty, kierując się znowu na Kozie Siodło. Szlak w dalszym ciągu jest przyjemny, nie zmienia nachylenia do przełęczy. Każda wyprawa musiała w jakiś sposób zapaść w pamięć. Ta również nie mogła być inna. Tak w połowie szlaku do Koziego Siodła raz zagrzmiało. W tamtym czasie nie wiedzieliśmy czy to preludium do czegoś poważniejszego. Trochę się wystraszyliśmy pierwszą burzą w tym roku. Na szczęście na jednym grzmocie poprzestało, ale za to zaczęło sypać intensywnie śniegiem w postaci kuleczek śniegowych. Zrobiło się biało, a my w tej burzowo - śnieżnej zawierusze. Po dojściu do przełęczy i minięciu jej, nagle wszystko ustało. Schodzimy dalej żółtym szlakiem. Zmienia się on na szeroką drogę, która prowadzi bezpośrednio do parkingu. Wcześniej mijamy jeszcze punkt widokowy i piękny widok na miasta mojego dzieciństwa. Spiesząc się trochę, chcieliśmy jeszcze zajrzeć do Schroniska Zygmuntówka. Ale również szkoda, spóźniliśmy się. Zamknięte. Widoki stąd byłyby piękniejsze z posiłkiem w ręku.
|
Widoki miast |
|
Tam na dole mało kto sobie zdaje sprawę, że ktoś ich obserwuje;) |
|
Krajobrazy |
|
Wszystko jasne
|
|
Schronisko Zygmuntówka zamknięte
|
|
Widok z Zygmuntówki
|
|
To tu mieliśmy jeść ciepły posiłek |
Wędrówka w tym rejonie gór, przerodziła się w wędrówkę nostalgiczna...
Anna:
Wielka Sowa, jest tylko wielka z nazwy. Nalegałam, żebyśmy tam podjechali będąc już na trasie do domu (po dłuższym weekendzie). I w ten sposób wejście na szlak rozpoczęliśmy rekordowo późno. Ale jak pokazywał znak przy szlaku, wejście miało nam zająć niewiele ponad godzinę. Aż trudno było uwierzyć. Spacer prowadził leśną ścieżką. Łatwy szlak, który sprawił, że tempo miałam szybkie. Choć oczywiście należało porobić zdjęcia.
|
Dobra sceneria do filmu grozy
|
|
Główny aktor;) |
|
Wszystko czeka na turystów |
|
Łukasz na pierwszej polance
|
W drodze na szczyt nie było momentów trudnych, aż nieoczekiwanie wyłoniła się przede mną wieża na szczycie. Najpierw widoczna nad koronami drzew a potem już w całej swojej okazałości. Na szczycie ....pusto. Czy można wymarzyć sobie coś lepszego?!
|
Szczyt nam się wyłonił zza drzew |
|
Wieża w całej okazałości
|
|
Kolejny szczyt z KGP
|
Pobyt na wieży w porywach mocnego wiatru dostarczył ciekawych wrażeń i zdjęć. Chmury cudownie zmieniały się na niebie, aby zaraz po zejściu rozpierzchnąć się i zaoferować nam słońce:) Posililiśmy się własnym prowiantem i po sesji zdjęciowej rozpoczęliśmy schodzenie.
|
Widoki z wieży |
|
Zapierające dech widoki
|
Nagle drzewa zaczęły się przerzedzać i ukazał się przed nami niezwykły widok na okoliczne pasma górskie. Szlak doprowadził nas do platformy widokowej o której wcześniej nie wiedzieliśmy. Niesamowite panoramy na dolinki poniżej. Dosyć długo tam pobyliśmy, chłonąc ciszę i krajobraz.
|
Panorama z platformy |
|
|
|
Warto znać i pamiętać!
|
|
Słońce nam funduje słoneczny spektakl |
|
Rajskie kolory
|
Już przy parkingu wypatrzyłam znak - Zygmuntówka, który jakimś tajemnym głosem przemówił do mnie, aby odkryć to co w sobie kryje. Pomimo całodniowego zmęczenia, udaliśmy się tym razem.... w dół. Dość mocny spadek terenu, spowodował, że zaczęłam się zastanawiać jak wejdę z powrotem;) Ale droga była tak tajemniczo położona w lesie, że nie mogłam się doczekać tego skrytego miejsca.
|
Kuszący znak
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz