2021/04/24

Jezioro Turawskie

Miejsce tylko dla nas;)
Łukasz :

To miejsce kojarzę z elektrowni wodnej i rzeki Małej Panwi, o której może będzie nam dane kiedyś więcej opowiedzieć. Miejsce w tym czasie kompletnie wyludnione. Wybraliśmy trochę na czucie daleko od typowych deptaków.

Natknęliśmy się na pojedyncze grupki imprezowiczów. Przeważnie domki pozamykane i opuszczone. Cisza, spokój i trochę wiało. Przechadzaliśmy się główną ścieżką i mijaliśmy zamknięte knajpki. Na pobliskiej plaży zawiesiliśmy hamak i wsłuchiwaliśmy się w szum fal. 

Hamak nad wybrzeżem... coś pięknego 

Dobrze nam tam

Panoramy

Gdy się zrobiło trochę zimniej, wyruszyliśmy na rekonesans tego miejsca i znalezienia czegoś na obiad. Po dłuższej chwili wyprawy wzdłuż linii brzegowej, zaczęliśmy mijać nowoczesne domki pod wynajem, promenadę dla plażowiczów, plażę i otwarte restauracje. Wybraliśmy Smażalnię u Grubego. Grzech w takim miejscu nie zjeść ryby. 

Rybny obiad 

Miejsce otwarte na klientów w dobie zarazy. Obiad pyszny. Kawa i rurki z bitą śmietaną niczego sobie. Wracamy przez plażę dla naturystów. Co okazało się ślepą uliczką. Żegnając się z tym miejscem ponownie wsłuchiwaliśmy się w szum wiatru na pożegnalnym hamaku. Obiecujemy sobie zajrzeć tutaj jeszcze raz, ale znajdując inne uroki tego miejsca. 

 Anna:

Turawa gdzieś tliła mi się w pamięci z lat dziecięcych. Pewnie tam byłam, ale kompletnie tego nie pamiętam. Dlatego był to dobry pretekst, aby zobaczyć to jezioro - niejako - po raz pierwszy. Schowany w lesie ośrodek wczasowy i .... pustka. Tylko my. Po prostu nie mogło być lepiej. W takiej ciszy od razu zawiesiliśmy hamak i wsłuchiwaliśmy się w szum wody oraz - przynajmniej ja - chłonęłam zapach prawie jak z portu nadmorskiego. Ale mi się zatęskniło za morzem!

Kocham takie krajobrazy



Gdy zerwał się większy wiatr i prawie nas zrzuciło z hamaka, zdecydowaliśmy się na spacer wzdłuż linii brzegowej. W lasach pochowane domki, mniej lub bardziej zadbane. Ogólnie - panuje tutaj totalny chaos i brak jakiegokolwiek dbania o przestrzeń publiczną. Przechodziliśmy obok całkiem urokliwych, nowych domków, które sąsiadowały ze szkaradnymi, starymi, rozpadającymi się chatkami należącymi do starych ośrodków wypoczynkowych. Estetyczna zapaść. To jest świetny przykład jak można zepsuć potencjał takiego miejsca. Mentalność PRL-ska ma się dobrze jak widać. Smutny to obraz, kiedy wyobraźnia podsuwa jak mogłoby to miejsce wyglądać, gdyby komuś zależało.

Prawie wygląda jak nadchodząca burza


Sielanka


Pierwsza rybka w tym roku, przypadła właśnie tego dnia. W końcu można było usiąść przy stoliku na świeżym powietrzu z widokiem na wodę. Ciekawi mnie jak wygląda drugi brzeg. Pewnie tam kiedyś zaglądniemy. Wróciliśmy przez półwysep, na którym odkryliśmy plażę dla nudystów. Nikogo nie było. Ale widoczki przyjemne.

Przy zachodzie słońca zafundowaliśmy sobie ponowne rozłożenie hamaczka i delektowanie się ciszą.

Bujanie

Warto było poczekać na zachód słońca

2 komentarze:

  1. Jeziora zawsze podobały mi się najbardziej.....zwłaszcza bez turystów, zapachu grila i wrzasków.
    Wasz opis bardzo zachęca, ale gdy nadejdzie sezon to pewnie zaroi się tam od ludzi. Dobrze wiedzieć, że nie w sezonie jest tam tak pięknie.
    Może też odwiedzę to miejsce.
    Dziękuję❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeziora mają niepowtarzalny urok, zwłaszcza tak jak mówisz, bez turystów, wrzasków i grilla!!! W lecie z pewnością będzie trudniej o taką ciszę. Ale może ...w środę?;) W środku tygodnia można zaryzykować:)

    OdpowiedzUsuń