|
Pora w drogę |
Anna:
Pojechaliśmy w nieznane. Przynajmniej ja nie wiedziałam, co tego dnia jest naszym miejscem docelowym. Zjeżdżając w obszary Wisły Czarne - mogło być tylko ciekawie- tak sobie pomyślałam. Stanęliśmy pod "baranim" hotelem - czyli akurat dla mnie:) Nikogo nie było. Słońce obiecało pojawić się później;) I od parkingu od razu ostro w górę. Bez taryfy ulgowej.
Pierwszy dzień wiosny powitaliśmy cudowną zimą w górach. Wszędzie był śnieg i to w ilościach, których się nie spodziewałam. Na dodatek wciąż padał - ku naszemu zaskoczeniu. Dla nas idealnie. Pierwsze miejsce do którego dotarliśmy to skocznia narciarska. Zawsze widziałam ją z dołu więc dla odmiany tym razem z innej strony. Właśnie tam stanęliśmy przed tablicą informującą nas o... pętli Cieńkowskiej. Do tej chwili nie mieliśmy pojęcia, że takowa istnieje. Wyglądało to na poważny spacer, którego bynajmniej dzisiaj nie mieliśmy w planie.
|
Pogoda dość niegościnna |
|
Opis pętli, którą nie szliśmy:) |
|
W rzeczywistości ten wyciąg również był nieruchomy |
Zaczęło robić się coraz chłodniej i wiatr przybierał na sile. Pierwsze schronisko przy wyciągu narciarskim było zamknięte, więc udaliśmy się do drugiego. Nie mieliśmy ze sobą ciepłego jedzenia, wiec zdecydowaliśmy się coś zjeść w ramach obiadu. Siedząc przy kominku udało się rozgrzać i zjeść dobre pierogi.
|
Opis szczytów wokół nas |
|
W taki dzień to zbawienie |
|
Wyciągi nie działają to ludzi jak na lekarstwo |
Wyruszyliśmy więc w dalszą drogę. Obok znajduje się magiczne drzewo, które od razu przykuło moją uwagę. Przy nim rozpętał się niesamowicie silny wiatr. Temperatura odczuwalna spadła mocno poniżej zera. Nie byłam w stanie utrzymać aparatu w rękach, gdyż natychmiast kostniały mi dłonie. Potwornie zimno. Ale to nas zmobilizowało do dalszej drogi. Wchodząc w las zrobiło się przynajmniej mniej wietrznie. Jak dobrze było iść w takim świeżym śniegu. Tylko my dwoje. Idealnie.
|
Zawieje i zamiecie |
|
Po pewnym czasie przywykliśmy do warunków:) |
|
Teren prywatny to rzecz święta |
|
Warunki dla narciarzy wymarzone tylko nikomu się nie chce wchodzić |
|
Samotne drzewo |
W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie mogliśmy pod daszkiem usiąść na chwilę i nacieszyć się ciszą. Stamtąd rozpoczęliśmy schodzenie. Szłam ostrożnie, gdyż ten dzień był przygotowaniem przed większą wyprawą!
|
Nasz przyczółek |
Łukasz:
Szukałem jakiegoś szlaku blisko Wisły. Kryteriami, którymi się kierowałem było :
- widok musiał nam rekompensować włożony wysiłek,
- wysiłek nie za duży i nie za wiele,
- nowy szlak, na którym nie byliśmy,
- cichy szlak, akurat przy lockdown trasy narciarskie były zamknięte (szczęście),
- gospoda w zasięgu (schronienie, ogrzanie, zjedzenie i odpoczynek).
I po długich poszukiwaniach odnalazłem taki szlak. Tylko nie wiedziałem czy Anna już go nie znała. Bliskość szlaku na Baranią Górę, stwarzała takowe ryzyko. Cała wyprawa była objęta ścisłą tajemnicą. Wydało się wszystko kilka minut przed dotarciem na miejsce. Anna skojarzyła miejsce, fakty i powiedziała... Cieńków. Strzeliła bez pudła. Okazało się, że nigdy tu nie była. Zapakowaliśmy sprzęt i ruszyliśmy w drogę żółtym szlakiem od strony hotelu Aries. Duży parking bezpłatny z trzema samochodami tylko nas zachęcił. Podejście spokojne, gdzie po kilku chwilach dotarliśmy do wieży skoczni narciarskiej im. Adama Małysza na Malince.
|
Swój swego pozna:) |
|
Reklama dźwignią... |
|
Skocznia Adama |
Pomału nabieramy wysokości i trafiamy na pierwsze punkty widokowe i Cieńków Niżny. Ze względu na padający śnieg i mgłę, nie widzieliśmy dna doliny, a co dopiero jakieś widoki.
|
Dziarsko pokonujemy kolejne kilometry |
|
Humor lepszy im pogoda gorsza |
Po kolejnych kilku chwilach doszliśmy do wyciągu narciarskiego. Lockdown spowodował, że wyciąg jest nieczynny. Za nim pierwsza karczma, ale również nieczynna. Kolejna już otwarta. Tylko jeden stolik zajęty o dziwo przez narciarzy. Grzejemy się przy kominku ze względu na pogarszające się warunki.
|
Kulinarna uczta |
|
Szarlotka |
Jemy pierogi z jagodami i gorącą szarlotkę. Dobre. Bez rewelacji. Nic wybitnego. Po prostu dobre. Po krótkim odpoczynku, idziemy dalej. Mocny wiatr daje się we znaki. Dochodzimy do pobliskiego punktu widokowego z drzewem i ławkami.
|
Ani żywej duszy |
|
Piękne są te góry o tej porze roku |
Annie prawie zamarzły ręce, gdy chciała zrobić zdjęcie. Niczym nie osłonięte miejsce, wystawia nas na cel podmuchom silnego mroźnego wiatru. Musimy schodzić i trzymamy się wydeptanej w śniegu ścieżki. |
Szlaku poza wydeptaną ścieżką nie uświadczysz |
|
Anna w żywiole |
Oznaczeń szlaku nie widać. Na grzbiecie wiatr zawiewa śnieg na szlak. Chowamy się na środku pola pod drzewem. Zakładam ochraniacze. Anna nie chce. Ma długie narciarskie spodnie to daje radę nawet w takich warunkach. Zaczynamy brodzić w śniegu. Im jest trudniej w niesprzyjających warunkach, tym mam większy uśmiech. Osłaniamy twarze przed silnym wiatrem, ale uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Nie widzimy, aby ktoś się wybierał za nami. Pomału dochodzimy do lasu, gdzie zastała nas cisza. Pobliskie drzewa uratowały nas. Od razu morale wzrosło i pojawili się nawet narciarze biegowi z naprzeciwka. Jeszcze raz wychodzimy na polanę, ale do warunków się już przyzwyczailiśmy. Dochodzimy do szczytu Cieńków Postrzedni 865 m n.p.m. W schronieniu turystycznym wypiliśmy herbatę i postanowiliśmy wracać.
|
Pora oddechu |
Plan był ambitniejszy, ale to miała być rozgrzewka do czegoś większego. Nie chcieliśmy się przemęczać przed przyszłą wyprawę. Znowu wracamy przez zawiany szlak, ale wiatr tak jakby zelżał i nawet przejrzystość się poprawiła.
|
Pogoda odpuściła z tonu i już tak nie duje |
Miejsce piękne. Wchodzimy ponownie do Rancza Cieńków. Zamawiamy grzane wino i delektujemy się rozgrzewającym płynem, ogrzewającym nasze wnętrzności. Schodzimy gładko do samochodu, wykorzystując jeszcze zmieniające się warunki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz