"W górach myśli przychodzą jakieś inne; nie o tym człowiek myśli że ciężko, ale że pięknie jest żyć i tak chciałby się tą przepełniającą go radością podzielić z innymi..." (autor nieznany)
|
Chwytając tarczę słońca ;) |
Anna:
Świt obudził nas szary i przygnębiający. Wszystko osnute mgłą i ponurością jakiej nie powstydziłby się listopad. A tutaj już końcówka grudnia przecież. Taki poranek aż prosi się o pozostanie w łóżku ze stertą książek i dzbankami pysznej herbaty. My jednak byliśmy nastawieni na wyjazd w Gorce. Marzył mi się Turbacz spowity śniegiem.
Niestety póki co o wejściach zimowych mogę pomarzyć. A przecież zimowe wchodzenie to mój żywioł. Widząc tą szarość za oknem, przez chwilę przemknęła mi nawet myśl aby lustrzankę zostawić w domu. Zła myśl, która szybko została usunięta;) Wyruszyliśmy jak na moje możliwości wyjątkowo wcześnie, bo o .... 8!!! Haha:) Autostrada spowita w totalnej mgle nastroiła mnie na spotkanie z wielką niewiadomą na miejscu. Aż tu nagle na ostatnim odcinku zakopianki z całkowicie bezbarwnego nieba wyłoniło się .......oślepiające słońce. Zjawisko trudne to opisania. Już wtedy wiedziałam, że będzie bosko. Zaparkowaliśmy nieopodal wejścia na szlak zielony. I tak rozpoczęła się nasza wędrówka.
|
Nasza jedna z wielu przypinek |
Pierwsze kroki w moim pełnym zimowym ubraniu. W końcu! Temperatura lekko na minusie i oczywiście ani śladu śniegu. Za to słońce obłędne. Pierwszy odcinek po małych kamieniach, jak dla mnie mocno pod górę i musiałam szukać oddechu;) Potem wciąż wspinanie się połączone ze stopniowym ściąganiem z siebie poszczególnych części garderoby! Dotarliśmy do niezwykłego miejsca dedykowanemu świętemu i doktorowi filozofii Maksymilianowi Kolbe .
|
Pomnik św. Maksymiliana Marii Kolbe |
Pięknie przystrojona kapliczka wraz z drewnianymi tablicami upamiętniającymi jego postać. Cytat, który tutaj przytaczam właśnie w tym miejscu przeczytałam wraz z większym tekstem, który można zobaczyć na zdjęciach. I nagle ..... odwróciłam się i ........zamarłam. Jakby cud się stał! Jakby ktoś namalował najpiękniejszy obraz.
|
Tatry od strony Gorców |
Stałam zupełnie zahipnotyzowana i pozbawiona słów, które oddałyby moją wdzięczność. Kontemplacja to chyba słowo najwłaściwsze.
|
Chmurki szalały tego dnia |
Prawdę mówiąc, mogłam już tam zostać, bo czy istniało coś jeszcze? Coś ponad to? Ale czułam, że dzisiaj może być jeszcze całe mnóstwo takich cudów natury. Wspinałam się zatem dalej i dopiero później zdałam sobie sprawę, że tego dnia kijki pozostały przytroczone do plecaka. Pierwszy raz bez kijków i bez "windy" Łukasza;) Taki dzień !
|
Zadowolona para
|
|
Nos w mapie |
|
Anny prawie nie widać
|
Podejście pod samo schronisko również było dość mocne i jak to dzisiaj w śliskim błocie. Błotko jak już wiecie lubię, ale niekoniecznie cała w nim się taplać;) W każdym razie udało się nie odznaczyć swojego ciała w tej mazi. Byłam już tak głodna, że ledwo wdrapałam się pod obelisk, który stanowił niezbity dowód, że Turbacz został zdobyty. |
Szczyt |
I tam przed nami odmalowała się niezwykła panorama na Babią Górę, którą to pokochałam miesiąc temu i Pilsko, które również oddało mi trud wspinaczki niezapomnianymi pejzażami. Dzisiaj mieliśmy przed sobą te szczyty, tak ostro zarysowane, ze świadomością, że czujemy się tutaj jak w domu. I te góry, najwyraźniej również to czują.
|
Babia Góra |
Nie muszę mówić, że miałam w planie zjeść wszystko co oferuje schronisko. Byłam potwornie wygłodniała, gdyż przygotowałam się na pyszny posiłek owiany już legendą - pamiętam opowieści Łukasza, z obiadu, który tutaj pochłonął. Niestety na ten pyszny makaron musielibyśmy czekać dłużej a była już 15-ta, więc nie chciałam przedłużać naszego pobytu tutaj. Zostaliśmy przy pierogach z jagodami! W grudniu smakowały wyśmienicie! Do tego domowe ciasto dwojakiego rodzaju - bo i sernik i szarlotka . Herbata z sokiem malinowym uzupełniła mój poziom cukru ;) Pepsi niestety nie była w stanie zastąpić coli. No i...... nawet najpyszniejszy posiłek nie będzie smakował tak samo z papierowych talerzy jak z ceramicznych, Niestety takie mamy trudne czasy, że inaczej nie można:(
|
Schronisko pod Turbaczem |
|
Co tam musi się dziać na dole... |
|
Obiadek z napoczętym podwieczorkiem |
Zrobiliśmy sobie fotkę machając do kamerki umieszczonej na dachu schroniska i udaliśmy się w drogę powrotną. Ja wrzuciłam turbo doładowanie - po takim posiłku i schodząc przecież z Turbacza;) Zachodzące słońce rozpieszczało moje oczy, więc korzystałam z tej scenerii zatrzymując się co jakiś czas, aby nasycić się na dłużej.
|
Pomału zachód
|
A potem już było tylko światło z czołówki i odgłosy towarzyszących nam zwierząt. Czułam się bezpiecznie podwójnie - z moim Łukaszem i niewidzialnymi przyjacielami, które w razie czego by nas ochroniły.
Ps. Dzisiaj był dzień szczególny, gdyż pierwszy raz zostawiliśmy nasze firmowe zakładki w schronisku. Będziemy brać je ze sobą na każdą wędrówkę. Mam nadzieję, że kiedyś będą towarzyszyć wam podczas czytania.
|
Noc nas dopadła |
Łukasz:
Późna jesień i tylko ośmiogodzinny dzień sprawił, że wybraliśmy dość krótki szlak zielony zaczynając z bezpłatnego parkingu za ostatnimi wyciągami w Nowym Targu na ulicy Osiedle Oleksówki. To kolejny szczyt z Korony Gór Polskich, który chcemy zdobyć i zakosztować wspaniałych dań w schronisku na Turbaczu. Miałem przyjemność tam być blisko rok temu i mi się podobało. Ruch i zgiełk był wtenczas przeokrutny, ale daniom nie można było niczego zarzucić. Przygotowani i zmotywowani w ten słoneczny dzień "rzuciliśmy się" do wejścia. Minęliśmy mostek nad rzeką Kowaniec i szlak mocno i mało przyjemnie pnie się do góry.
|
Poranne przymrozki |
Pierwsze 120 metrów przewyższenia mało zachęcające, ale szlak po pokonaniu pierwszych przeciwności, widocznie obniżył poziom. Na wysokości ok. 900 m n.p.m. robi się ze szlaku spokojny spacer. Doszliśmy do pomnika św. Maksymiliana Marii Kolbego. Tu doznaliśmy szoku wizualnego. Widok, który ujrzeliśmy zaparł nam dech w piersiach.
Od tego miejsca towarzyszyła nam panorama na pobliskie Tatry i miejscowości poniżej. Dosłownie co chwilę zatrzymywaliśmy się na kolejne zdjęcia. Przed szczytem Bukowina Waksmundzka, mamy piękne miejsce z zamkniętym domkiem na polanie na której Anna stwierdziła, że się stąd nie rusza.
|
Było pięknie |
|
Zachwyt w oczkach |
Po kolejnych kilku chwilach, nasz szlak połączył się ze szlakiem niebieskim, a później żółtym. Ostatnia prosta do schroniska to wąska dróżka, błotnista i nieco ośnieżona. Ominęliśmy schronienie, aby świętować po zdobyciu szczytu a nie przed. Po niespełna 10 minutach dotarliśmy pod obelisk i najwyższy szczyt Gorców. Stąd również ukazał się nam piękny widok. Dodatkowo zobaczyliśmy Babią Górę na której nie tak dawno byliśmy i Pilsko na które wchodziliśmy latem. Wracamy. Tym razem do schroniska. Pamiętam jeszcze rok temu ten gwar i tłok, a tu okazało się że nikogo nie ma. Kilkoro turystów przed budynkiem. W pomieszczeniu gdzie jeszcze rok temu ludzie "zabijali się" o wolny stół, teraz pusto i cicho. Stoły uprzątnięte pod okna. W sali kominkowej tylko dwóch turystów i jeden śpiący na ławce. Poczułem się jak na dworcu PKP. Zamówiliśmy pierogi z jagodami i dwa kawałki ciasta. O godzinie 14.40 podano do stołu.
|
Wygląda lepiej niż smakuje. Lepsza szarlotka |
|
Nasza zakładki na zaszczytnym miejscu |
|
Świątecznie, ale cicho |
Za godzinę zapada zmrok. Nie zdążymy wrócić. Moglibyśmy poczekać na super smakowity makaron z suszonymi pomidorami i szpinakiem, ale wtedy 20 minut oczekiwania wydawało nam się wiecznością. Wracamy. Na Bukowinie dopada nas zachód i piękne kolory słońca nad horyzontem. Te widoki nam towarzyszą, aż do nocy.
W nocy wyciągamy czołówki i pomału schodzimy do samochodu. Jeszcze jedno wydarzenie miało miejsce tego dnia. Po włączeniu świateł samochodu i chęci odjechania, zobaczyliśmy na końcu małej polany psa albo wilka. Szedł, ale w momencie przystanął i zaczął patrzeć się na nas. Odjechaliśmy.
Kliknij link: film
A oto co jeszcze można spotkać na szlaku i jakie widoki nam towarzyszyły:
|
Błękit nieba wyjątkowy
|
|
Znikające lasy
|
|
Chatka przy schronisku
|
|
Widok ze schroniska
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz