Bacówka z klimatem |
Łukasz:
Dzisiejsza wyprawa nie miała nic wspólnego z kolejnymi szczytami z Korony Gór Polskich. To miała być przygoda z tych - z pięknymi widokami przy jesiennej aurze. Anna, chciała poczuć jesień w górach właśnie tam. Wybraliśmy szlak żółty biegnący z Soblówki. Mieliśmy dużo nadziei związanej z tą trasą dotyczącą mniejszej ilości turystów na szlaku. Pewną wskazówką była mała ilość samochodów na drodze dojazdowej do miejscowości naszego startu. Wszystkie nasze nadzieje stały się płonne.
Po wyjściu i zostawieniu za sobą tego pięknego miejsca i setki osób w i koło bacówki, wchodzimy pod górkę nieopodal hali. Kierujemy się na przełaj dróżką dochodzącą do czerwonego szlaku na Wielką Rycerzową. Po wejściu na nią i kilku chwilach w lasku dochodzimy do szczytu. Wielka Rycerzowa 1226 m n.p.m. zdobyte przez nas. Szczyt chyba najmniej urokliwy z dotychczasowych. Kompletnie zarośnięty przez las z żadnym widokiem. Dłuższa chwila w tym miejscu wydaje się zbyteczna. Schodzimy od razu, ale szlakiem niebieskim do przełęczy Przysłop. Szlak wyludniony i w większości przyjemny. Czasami strome zejścia wymagają od nas większej uwagi. W pewnym momencie widzę na mapie że szlak skręca ostro w prawo, a na lewo mamy drogę polną, która może nam zaoszczędzić trochę wysiłku i czasu. Droga okazała się stroma i lekko błotnista, ale za to w szybkim tempie traciliśmy wysokość. Nieopodal udało nam się znaleźć widok i dwa drzewa. Znowu mogliśmy się rozkoszować relaksem na hamaku. Tylko my, hamak i szum halnego. Odpoczęliśmy. Ja trochę się zdrzemnąłem. Nabraliśmy siły. Chwilę dalej schodzimy i trafiamy na szlak zielony, którym idziemy do otwartej hali a później do wyrębu. Szlak zmienia się z błotnistej dróżki na asfaltową drogę. Pomału mijamy domostwa. Zejście w tym miejscu staje się trochę nudne i dość zatłoczone, porównując tego typu trasy w górach. Nasz szlak łączy się ze szlakiem czarnym przy małym betonowym mostku i polu namiotowym. Pomału kończymy naszą przygodę. Przeszliśmy w sumie 14 niezapomnianych kilometrów. Nauczyły nas one więcej, niż nie jeden weekend bycia w domu. Nauczyły nas one o nas samych..
Anna:
Bardzo chciałam zobaczyć Wielką Rycerzową, gdyż z opowieści znajomych wydawała się malowniczym miejscem. W końcu udało się nam wybrać. Zaparkowaliśmy tam gdzie droga się kończy i takie zakątki cenię najbardziej - dalej już tylko ściana gór. Tak jak powiedział Łukasz, już na początku powitały nas łamiące się drzewa. Zaczęło powiewać grozą w miarę jak teren się zmieniał na coraz bardziej stromy. Zaskoczyła mnie trudność tego szlaku. Nie spodziewałam się, że podejście będzie tak wymagające. Po wielu przystankach, przecież głównie na zrobienie zdjęć;) udało mi się zobaczyć chatkę schroniska. Klimatyczna z zewnątrz ale tego dnia przeżywająca natłok ludzi. Zaskakujący tłum na polanie sprawił, że straciłam ochotę aby tam przysiąść na dłużej. Jednak trzeba było zjeść coś ciepłego, dlatego utkwiliśmy w kolejce .... w środku. Widząc rozmiar tych słynnych racuchów zdecydowaliśmy się na jedną porcję. W końcu po półgodzinie oczekiwania na zrealizowanie naszego zamówienia dostaliśmy swój pokaźny talerz. Jakże pięknie to wygląda, prawda? (patrz: fotka) Zanurzyłam swoje sztućce w tym imponującym sosie i moim oczom, po przekrojeniu ciasta ukazał się kolor.....zielony! Normalnie czary! Fioletowy sos, zielony środek! Mój żołądek zbyt głodny, żeby zasilał prawidłowo mózg, albo na odwrót - w każdym razie resztką przytomności stwierdziłam, że tego nie tknę. Ku mojemu przerażeniu Łukasz postanowił .......zjeść wszystko. Reszta wędrówki upłynęła mi na intensywnych przemyśleniach o numerach ratownictwa górskiego, pierwszej pomocy, posiadanych środkach na zatrucia pokarmowe i sposobach reanimacji w nagłych przypadkach! Jakimś cudem udało się to wszystko ominąć i mój Łukasz z uśmiechem na twarzy zakończył całodniową wyprawę. :) Jak widzicie, nie pozostało mi miejsca na myślenie o tym , aby podziwiać panoramę powyżej schroniska;) A jest co podziwiać! Należący do pasma Wielkiej Raczy szczyt Wielkiej Rycerzowej jest równie piękny krajobrazowo i warty dłuższego zatrzymania się. Chcemy tam wrócić, może inną porą roku. W każdym razie, gdy byliśmy już dużo niżej wizja hamaka wydawała się bezpieczniejsza w kontekście ewentualnej pomocy medycznej. Udało nam się zaszyć w spokojnym zakątku i trochę pobujać. Bezcenne! A zejście - jak już wiecie - było równie wymagające jak wejście. Wszystko to ułożyło nam się w cudownie spędzony dzień, zatrzymany na kadrach filmu.
Ps. Po selekcji okazało się, że mamy dla Was prawie 50 zdjęć. Niesamowite:)
Kliknij w link: Zobacz film pod linkiemHala, My i Mała Rycerzowa |
Widoki przy podejściu |
Wypłaszczenie 😉 |
W oddali bacówka pod Rycerzową |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz