Takie atrakcje z hamaka:) |
Znałem to miejsce i udało mi się tutaj być kilka razy, ale nigdy nie zapuszczałem się głębiej w piaski pustyni. Przypadkiem przejeżdżając tędy z Anną, wjechaliśmy od strony Róży Pustyni, akurat na zachód słońca. Obiecaliśmy sobie tego dnia, że przyjedziemy tutaj ponownie, aby pozwiedzać okoliczne atrakcje. Nie przypuszczałem nawet, że tyle tego dnia doświadczymy.
Nasz pobyt zakończył się w momencie pierwszych kropli deszczu i obniżenia temperatury powietrza. Zebraliśmy wszystkie rzeczy i wracamy. Mieliśmy uczucie podobne do tego jak w czasie wejścia na pustynie. Idziemy, widzimy podest widokowy, nawet ludzi na nim, a nam się wydaje, że stoimy w miejscu. I nagle jak z cylindra magika, pojawiają się dwie skrzypaczki i kamerzysta. Nagrywają amatorski teledysk do utworu. Później pojawi się para młoda z fotografem. A na koniec, żeby tego było mało, wpada ekipa filmowa z profesjonalną kamerą i nagrywa czterech śmiałków chodzących po pustyni. Stwierdziliśmy, że tego już za dużo jak na jeden dzień. Pożegnała nas jeszcze pustynia zachodzącym słońcem, a my jej odmachaliśmy. Do zobaczenia.
Anna:
Mój pierwszy pobyt na Pustyni Błędowskiej musiał być spektakularny. Zachwyciły mnie te połacie piasku, przywołując wspomnienia ruchomych wydm w Słowińskim Parku Narodowym. Wypadałoby tam również wrócić po latach. Ale póki co mamy w pobliżu to miejsce, które jak się okazuje jest bardzo popularne. Przemierzyliśmy tego dnia spory obszar, jak zawsze z hamakiem gotowym do rozłożenia. Dzień był idealny zarówno na fotograficzne plenery jak również na relaksujące bujanie się. Ale najpierw trzeba było się zmęczyć, więc nabiliśmy kilometrów wędrując również po okalającym pustynię lesie. Poszukiwaliśmy Białej Przemszy, która jak fatamorgana pojawia się i znika. W końcu przystanęliśmy w oazie i wpatrywaliśmy się w miejsce, gdzie powinna być woda. Nie było ;) Pozostało nam poszukanie dwóch odpowiednich drzew z imponującym widokiem na pustynię. Udało się bez problemu - chyba już mamy to we krwi:) Mieliśmy wszystko co niezbędne aby rozkoszować się tym miejscem. Choć jak dla mnie to zawsze mamy .... za mało jedzenia! haha! Mój wiecznie niezaspokojony głód. W każdym razie starczyło nam idealnie do momentu, gdy zaczęło lekko padać. Ale wcześniej ku mojemu zdziwieniu pojawiła się przed nami cała karawana jeepów. Mieliśmy jakby prywatny pokaz off roadowy. Cudnie. Zawsze marzył mi się taki rajd. Może kiedyś się uda. Tego dnia mogłam popatrzeć sobie do woli i zrobić całe mnóstwo zdjęć. Byłam w swoim żywiole a kierowcy mieli również atrakcję w postaci dwóch ludków wiszących na drzewie:)
Kliknij w link: Zapraszamy na film
My na podeście widokowym |
Bunkier na horyzoncie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz