Efektowny mural |
Znaleźliśmy się w czasach, gdy pójście do kina nie jest wcale oczywistym zajęciem. Długo nie było nam dane zaznać tej przyjemności. Dla Ani, kinomaniaczki był to straszny okres, ale wreszcie się udało! Dodatkowo seans był w niezwykłym mieście. Dąbrowa Górnicza to moje miasto, w którym się wychowywałem. Miasto, w którym znam każdy kamień. Miasto, w którym każdy kamień, przywołuje wspomnienia.
Kino z przykrością muszę powiedzieć nie jest niezwykle. Zwykły multipleks. Niezwykłe kino, z duszą miasta o nazwie "ARS" dawno już nie istnieje. Za to niezwykły film pt. "Ostatnia Góra" oglądaliśmy z duszą na ramieniu. Fragment poświęcony akcji ratowania "Czapkinsa" był przytłaczający. Myśleliśmy, że akcja ratownicza z Adamem Bieleckim na czele tym razem się powiedzie. Choć dobrze wiedzieliśmy, że jednak nie. Szkoda...Po filmie zabrałem Annę do PKZ, czyli Pałacu Kultury Zagłębia. Ośrodka kultury otwartego w latach 50 ubiegłego wieku. Oprócz sali widowiskowej, mieści się tam również małe kameralne kino KADR z dość ograniczonym repertuarem, ale z klimatem dawnych sal kinowych. Przy okazji wpadliśmy przez przypadek na zdjęcia nowo powstającego filmu "Gierek", które również były przy PKZ. Kolejne kroki skierowaliśmy w stronę dawnej fabryki maszyn DEFUM. Firma z historią, która również zakończyła swój żywot kilka lat temu, a włodarze próbują reaktywować ten zakątek miasta w postaci powołania Fabryki Pełnej Życia. Miejsce oddane kulturze i poprawie jakości życia lokalnej społeczności. Widać starania, zobaczymy na pewno z jakim efektem. A na koniec "rozmowa" z Hendrixem i wspólne pamiątkowe zdjęcie na ławeczce. Szkoda że nie udało się wziąć autografu. Może innym razem. Wiem, że cały czas przebywa w tym miejscu, więc o spotkanie nietrudno.
Drugiego dnia skierowaliśmy się na byłą główną ulicę Dąbrowy Górniczej jakim w moim odczuciu była ulica 3 Maja. Dawna ulica ze sklepami. Można było tam kupić wszystko i pamiętam ją bardzo dobrze z dzieciństwa. Niezapomniane rurki z kremem z budki, której już dawno nie ma nie zapomnę nigdy. W zamian jest po drugiej stronie ulicy dobrze w mieście znana kawiarnia Wera Vita. Lody ze słynną pianką, która smakuje jak ciepły lód polecam dla samego połączenia zimnego z ciepłym lodem. Później pokazałem Annie, restaurację Stonehenge, która była, a nie wiem czy jest dalej najlepsza i najbardziej oblegana w mieście. Doszliśmy do centrum, minęliśmy pocztę główną i znaleźliśmy się pod już wspomnianym wcześniej kinem ARS. Nic z niego nie zostało. Kolejne kroki skierowaliśmy do pobliskiego parku Hallera. Miłe alejki dla oka i zadrzewione ławeczki dały trochę wytchnienia. Szkoda, że nie działała fontanna dla dopełnienia nastroju. Na końcu alejki zauważyliśmy na boisku szkolnym dwie przyczepy. Jedna z goframi a druga z lodami włoskimi. Zdecydowaliśmy się na tą pierwszą ze świeżymi owocami. Suchość tych gofrów i chrupkość przewyższało wszystko to co do tej pory i w tym sezonie jedliśmy. Nie polecamy. Skierowaliśmy się do kościoła, który prawie graniczy bezpośrednio z parkiem jakby nie główna ulica Królowej Jadwigi ;) Kościół NMP to monument wybudowany na przełomie XIX i XX wieku. Robił i robi duże wrażenie ze swoją wieżą i odnowioną zewnętrzną elewacją. Do wnętrza nie było nam dane wejść ze względu na już późną porę.
Za to innego dnia, specjalnie wybraliśmy się wcześniej, aby zobaczyć wnętrze wspomnianego kościoła i jeszcze kilka "atrakcji", które nie zobaczycie nigdzie indziej.
Pierwsze to Huta Katowice, a raczej ArcelorMittal Poland. Huta z bogatą historią sięgającą 1972r. w którym to roku rozpoczyna się budowa potężnej inwestycji za sprawą Edwarda Gierka. Patrząc na jej historię, widmo bankructwa i walkę o utrzymanie się na powierzchni, zakład dalej daje pracę kilku tysiącom ludzi i współistniejącej firmie. Nie było nam dane wejść na teren huty, ale najczęściej fotografowana część, czyli napis nad bramą wjazdową został zaliczony. Anna była tutaj pierwszy raz, więc nie sposób przyjechać do Dąbrowy Górniczej i nie zobaczyć Huty Katowice. Drugim punktem wycieczki, jest górujący nad całym Gołonogiem (dzielnica Dąbrowy), kościół św. Antoniego z Padwy. Budynek wraz z cmentarzem umiejscowiony jest na Wzgórzu Gołonoskim. Kościół nieco mniejszy od wspomnianego wcześniej, ale za to dużo starszy. Kościół funkcjonował tutaj już w 1678r. Kilkukrotnie go rozbudowywano. Nie oszczędziła go ani I ani II wojna światowa. Za każdym razem był odbudowywany. Polecamy wejść i obejrzeć wnętrze tego kościoła. Na wzgórze można dojść kilkoma drogami, stanąć na ulicy u podnóża kościoła lub wjechać na parking mijając cmentarz. Myśmy weszli północnym tunelem, a zeszliśmy zachodnim zejściem. Szczerze polecamy.
Anna:
Odkrycia w DG były naprawdę zaskakujące. Nie myślałam, że to miasto może mieć w sobie coś ciekawego. Wybaczcie moją ignorancję;) Ale zacząć od kina, było czymś najwłaściwszym i najbardziej naturalnym dla mnie. Pierwszy raz byłam w Heliosie i bardzo mi się spodobało. Cenię sobie zarówno kina studyjne jak i te wielosalowe. Nie lubię słowa multipleks ;) Zatem taka inauguracja wraz z filmem górskim nie mogła nie być wyjątkowa. Po kilkumiesięcznym głodzie kina w końcu zaczęliśmy chłonąć filmy, nie tylko w zaciszu naszego domu. Ale wracając do DG - to jestem mile zaskoczona miejscami, z którymi zapoznał mnie Łukasz. Nasz spacer obfitował w całe mnóstwo wrażeń pomieszanych ze wspomnieniami. Mogę powiedzieć, że mam już jakiś pogląd na to miasto. Miasto, które na bieżąco odwiedzamy przy okazji różnych kulturalnych wydarzeń. Kino w Pałacu Kultury, które stanowiło kiedyś również salę wykładową, ma swój niepodrabialny styl. Na pewno jeszcze nieraz tam zagościmy:)
My na tle PKZ z ulotkami filmów z kina KADR |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz