"Człowiek powracający z trudnej eskapady górskiej jest istotą mądrzejszą, spokojniejszą i promieniującą wewnętrznie. Niejako - wyzwoloną" J.Kukuczka
|
Zawsze z uśmiechem :)
|
Łukasz:
Kolejnym naszym szczytem do osiągnięcia stało się Pilsko 1557m n.p.m. Wybraliśmy ten szczyt, gdyż Ania mówiła, że należy do trudnych, a oboje nigdy tam nie byliśmy.
Wybraliśmy piątek rano i wiedząc, że dzień będzie bardzo ciepły zdecydowaliśmy się na szlak, który może nas uchronić przed słońcem. Szlak żółty, który jest bardziej zacieniony i biegnie leśnym zboczem był najbardziej odpowiedni. Zaparkowaliśmy koło drogi przed polem namiotowym i zaczęliśmy swą wyprawę. Znowu na szlaku i znowu w górach. Ciągnie nas do nich coraz bardziej i coraz częściej. Szlak zaczyna się krótkim odcinkiem drogi asfaltowej po którym wskakujemy na nieco błotnistą dróżkę, która prowadzi nas do drewnianego mostu. Dla chcących przeżyć ekstremalne doznania jest możliwość przejścia obok po płyciźnie. Od teraz szlak prowadzi nas ciągle w górę. Bez najmniejszego wypłaszczenia idziemy wśród drzew i szumu rzeki. Po godzinie dopiero otwiera się las od naszej lewej strony, abyśmy mogli zobaczyć dolinkę i szczyt Buczynkę 1205m. Po mozolnym pokonaniu tego odcinka dochodzimy wreszcie do szlaku zielonego. A stamtąd dochodzimy do Hali Miziowej. Szukamy znaku, aby móc upamiętnić naszą zdobycz, ale ani nazwy hali ani nazwy schroniska nie było nam dane zobaczyć. Z tego miejsca można dostrzec imponującą w swojej krasie Babią Górę. Przytłacza swą wielkością wszystko inne. Bardzo imponujący widok. Krótki odpoczynek i stajemy przed dylematem. Żółty czy czarny? Stanęło na szlaku żółtym ze względu na las, w którym można się przynajmniej w jej początkowej fazie schować. Później na wyższym etapie szlaku i tak jest wszędzie - niska kosówka i gorąco. Drugim argumentem wyboru żółtego szlaku jest to że, Anna lubi takie wąskie, trudniejsze technicznie przejścia. A tam było ich trochę. Mieliśmy śliskie kamienie, wąskie dróżki, spore stopnie z gałęzi drzewa na które trzeba się wdrapać. Co jakiś czas mieliśmy dozowane piękne widoki na Korbielów i pomniejsze miejscowości. Mijamy mogiłę żołnierza Franciszka Basika. Są zdania, że to on, być może, jest jednym z pierwszych poległych II Wojny Światowej. Dochodzimy do czarnego szlaku i jeszcze "dwa kroki" i jesteśmy na Pilsku! Nie, jeszcze nie. Według mapy jesteśmy na szczycie - Górze Pięciu Kopców 1534m, a wg znaku na Pilsku. Nie dajemy wiary i idziemy jeszcze 5 minut na stronę słowacką i zdobywamy oficjalnie Pilsko 1557m n.p.m. Znowu udana wyprawa! Szczęśliwi siadamy na polanie i odpoczywamy. Ania strzela do wszystkiego co się nie rusza swoim Cannonem :) Posilamy się czym możemy i delektujemy widokami na Tatry Zachodnie. Kładziemy kamyk na kopcu na znak że tu jeszcze wrócimy ;) Póki co wracamy na obiad do schroniska na Hali Miziowej już czarnym szlakiem. Bardzo strome podejście, ale przy zejściu już takiego wrażenia nie robi;) W schronisku mały ruch. Może ze względu, że trzeba tu wejść, a nie wjechać kolejką. Kuchnia szybko wydaje posiłki. Smaczne pierogi z jagodami znikły bardzo szybko. Chwila na odpoczynek w cieniu i wracamy. Tym razem, aby nieco sobie urozmaicić drogę, wracamy żółtym, a przy rozstajach, skręcamy na szlak zielony. Nie wraca on w nasz punkt startowy, ale zauważyliśmy z Anną, że można w pewnym momencie odbić zwykłą leśną drogą oznaczoną na mapie w lewo i dojść do naszego wejściowego szlaku. Wydawało nam się, że tym sposobem ominiemy kamienie po których ciężko się wchodziło i pewnie ciężko by się schodziło. Udało się. Ominęliśmy ten etap, ale na nowo wybranym szlaku było nawet gorzej z tymi kamieniami. Całe trudności skończyły się w momencie odbicia na leśną drogę. Później nasz most na rzece i dochodzimy do już mocno obsadzonego pola namiotowego. Pewnie tej nocy niektórzy będą zasypiać przy ognisku przy szumie rzeki. Zazdrościmy.
Anna:
Nazwa postu nie wzięła się z przypadku. Ta wędrówka przyniosła ze sobą upał i makabrycznie trudne podejście. Kiedy miałam już naprawdę dość podchodzenia w takiej temperaturze, określiłam to piekłem na ziemi ;) Znaki na Hali Miziowej informujące, jakoby do szczytu było 35 albo 30 minut, w zależności od tego jaki szlak się wybierze, są jakąś farsą. Nie wiem kto pisał, i w jakim stanie umysłu, te liczby. Nie byłam jedyna, która zastanawiała się głośno nad tym faktem. Dojście na szczyt zajmuje znacznie dłużej. Ale widoki rekompensują włożony wysiłek i pot, który spływał po plecach. Wspinanie się żółtym szlakiem, bardzo wąskim, w dzikiej gęstwinie, z prześwitami ukazującymi przepiękne widoki, było dla mnie fascynujące. Odkrywam w sobie waleczną duszę:) Gdy już zdobyliśmy szczyt to zrobiliśmy sobie mały piknik ;) Nasycaliśmy nasze oczy urokliwym krajobrazem i bezkresem pasm górskich. Widok na Tatry Zachodnie rozpościerał się w całej okazałości przy dobrej widoczności, choć nieco zamglonej w oddali. To prawda, że chłonęłam te pejzaże wraz z moim aparatem. Jednak jak zawsze, kiedyś nadchodzi moment na rozpoczęcie zejścia. I w tym przypadku czarny szlak, byłby dobry w zimę, bo przynajmniej mogłabym zjechać ... na czymkolwiek;) A tak pozostało wolne balansowanie ciałem, aby całkowicie nie przeciążyć moich kolan. (Wypadałoby, aby w końcu przywykły do takiego wysiłku:) Obiad w schronisku pozwolił na regenerację i prawdę mówiąc, miałam przez chwilę ochotę "wypożyczyć" czerwonego jeepa z zaopatrzenia. Jak się domyślacie, skończyło się na pieszej wędrówce;) Satysfakcja ze zdobycia tego trudnego szczytu pozostanie, wraz z przekonaniem, że nigdy więcej ponownie;) Jak w takim razie to doświadczenie ma się do cytatu, który zamieściłam na początku?;)
Kliknij w link: Zobacz film
|
Zapowiedź wyzwania
|
|
Daleko jeszcze ? Gdzie ten szczyt? To Pilsko czy Pięć Kopców?
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz