|
Deszczowa przystań
|
Tytuł tego posta skojarzył mi się ze słowem clubbing, który od razu wpadł mi do głowy mając we wspomnieniach to co doświadczyliśmy tego dnia. Dzień był ładny acz wątpliwy. Szukając palcem po mapie ciekawych zakątków w pobliżu natrafiłem na pewne źródło koło Rybnika. Nie myśląc długo spakowaliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechaliśmy. W pobliże tego miejsca można podjechać polna drogą wśród pól. Na miejscu przywitał nas rój komarów.
Przyspieszając kroku doszliśmy do zarośniętego zakątka z kilkoma nieopodal ławkami. Dalej można zobaczyć kilka pomniejszych jeziorek w lasku. Spodobało nam się to miejsce, ale nie z tymi latającymi wampirami nad głową. Uciekliśmy biorąc nogi za pas i ruszyliśmy w dalszą wyprawę. Pojechać mieliśmy nad jezioro rybnickie i tam się rozejrzeć. Mieliśmy pójść na pobliski Mostek Zakochanych, ale czemu mamy pójść na mostek jeżeli na jeziorze mamy całe molo! ;) Mijając tutejszych wędkarzy i oddychając jeszcze pełną piersią przy pobliskiej elektrowni, dochodzimy do furtki. Ze zdziwieniem zauważamy na niej zamkniętą kłódkę. Będąc zapalonymi podróżnikami, nie poddajemy się od razu i obchodzimy to miejsce aż do bramy wjazdowej z groźnymi napisami "miejsce monitorowane" i "teren prywatny". Miejscowi wychodzący stąd dodają nam trochę odwagi. Po wejściu na molo, zaczęło padać. Najwidoczniej burza kroczy razem z nami;) Ludzie uciekli, my zostaliśmy. "Prywatne molo" tylko nasze, czemu, nie! Żałowaliśmy, że nie mamy ze sobą hamaku ;) Z tego miejsca zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy w dalszą podróż. Tym razem na północ naszego jeziora, do kompleksu wypoczynkowego schowanego w lesie na małym półwyspie na końcu drogi. Uderzyło nas to, że prawie w połowie sezonu wakacyjnego ani żywej duszy. Mało się tu dzieje jak na środek wakacji. Burza na molo, ale tym razem trochę mniejszym to dla nas już rutyna ;) Scena uwieczniona i schwytana na "elektronicznej kliszy fotograficznej". Co możemy robić w zamkniętym samochodzie, zaparkowanym na parkingu, w padający deszcz? Jeść pączki z Rybnika! Kupiliśmy je na rynku jeszcze przed całą przygodą. Ale brakuje im wylewającego się nadzienia jak za pierwszym razem. Szkoda. Mieliśmy większe oczekiwania. Na koniec odwiedziliśmy niedawno otwarta tężnię w Gliwicach. Kółeczek wokół nie było końca. Czas spalić niedawno zjedzone pączki :)
|
Panorama zachwyca :)
|
|
Chwila przed burzą!!
|
|
Wyłapujemy piękne kwiaty
|
|
W ulewie :)
|
|
Początkowo było jeszcze więcej;)
|
|
Lubimy tutaj pooddychać
|
|
Uchwycona znienacka;)
|
|
My
|
|
Kocham motyle!!:)
|
|
Znaleźliśmy dzikie jeziorko
|
|
Molo jak nad morzem:)
|
|
Miejsce czeka :)
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz