"Przeżycie krajobrazu może być źródłem olśnienia, w którym doznajemy wrażenia odnalezienia ukrytej natury świata" W.Kurtyka
Cytatem Wojciecha Kurtyki, chciałam rozpocząć tę relację, choć słowa te pasują również do poprzednich wypraw. Kurtyka jest dla mnie wyjątkowym człowiekiem, źródłem inspiracji. Doceniam jego mądrość i filozofię Krea.
Marzenia są po to aby je realizować. Anna w swym doświadczeniu kontaktów z górami jakoś nie miała na swojej liście zaliczonego najwyższego szczytu w Beskidzie Śląskim...Skrzycznego. Musieliśmy to jak najszybciej zmienić, ale zmienić to razem. Ja natomiast już miałem ten zaszczyt zdobycia jednej gwiazdki z Korony Gór Polskich na przełomie 2019/20.
Wyruszymy nam znanym szlakiem z Przełęczy Salmopolskiej, ale modyfikujemy go lekko. Zmiana będzie polegać na ominięciu szczytu Malinów, udając się jej podnóżem do Malinowej Skały. Droga wydaje się łatwiejsza i mniej wyczerpująca. Zachowamy siły na późniejszy powrót. Wybrana droga w większości jest wykorzystana przez rowerzystów, którzy z nami wspinają się pod górę. Uwaga : trasa z niespodziankami w postaci poziomek, więc grozi dłuższym postojem na konsumpcję. W pewnym momencie schodzimy z szerokiej trasy i wchodzimy kamienistą dróżką na Przełęcz pod Malinowem. Ominęły nas piękne panoramy, ale w naszych wspomnieniach są one jeszcze dość wyraźne od ostatniego razu, więc nie żałujemy. Podchodzimy pod Malinową Skałę. Ruch na niej jak w sklepie przed niedzielą nie handlową. W takich sytuacjach ja bym jak najszybciej się stamtąd ulotnił. Ania, natomiast jest w swoim fotograficznym żywiole i nikt ani nic nie potrafi jej z tego stanu wyrwać. Po chwili możemy iść dalej, przez pomniejsze górki. Tam ruch zdecydowanie mniejszy. Pogoda zmienna, ale w przeważającej ilości czasu słoneczna. Lekki deszczyk i wiejący wiatr nas nie zniechęca. Widoki i otwarta przestrzeń nas zachwycają. Mijamy Kope Skrzyczeńską i Małe Skrzyczne. Pomału wieża telekomunikacyjna jest coraz większa i w miarę zbliżania się do szczytu entuzjazm w nas jest coraz większy. Dochodzimy na miejsce około godziny 17.00. Anna szczęśliwa że wreszcie się to udało...
Nie bez znaczenia podaje godzinę. Zanim zrobiliśmy zdjęcia temu miejscu, zrobiliśmy panoramy na podeście widokowym, zamówiliśmy obiad w schronisku i go zjedliśmy, doszła godzina 18. Wyciągi stanęły i przestały wciągać i spuszczać turystów. Zrobiło się błogo cicho. Kilkoro ludzi zostało w schronisku. Najpiękniejsze i niezapomniane momenty to w tym właśnie czasie. Te z powrotu. Wyjście z kępy drzew za Małym Skrzycznym z widokiem na Malinową Skałę, Magurki i Baranią, cisza pośród nas i my pośród niej. Kompletna błoga cisza. Zachodzące słońce i co jakiś czas wiatr szumiący nieśmiało w uszach. Najpiękniejszy powrót jakiego już dawno nie przeżyliśmy i doświadczyliśmy. Prawie całą drogę szliśmy sami. Szlak stał się opuszczony. Tylko co jakiś czas przejeżdżał rowerzysta pokonujący kolejny kilometr. Na opuszczonej Malinowej Skale, para nas ubiegła i zajęła miejsce na czas zachodu słońca. My natomiast kilka metrów dalej pod znakiem, znaleźliśmy odrobinę intymności i zatańczyliśmy. Zaczynamy rozumieć zdobywanie kolejnych gór i szczytów, sami, w ciszy, zagłębiając się w myślach i w samych sobie. W takich chwilach łączymy się z tym miejscem, a to miejsce łączy się z nami. Jeszcze mijamy osobę zamierzającą spać w tym miejscu...patrząc na ekwipunek. Szczęściarz. Budzić się w takim miejscu o wschodzie słońca to musi być "Coś". Tylko te komary... Szukamy jeszcze zachodu słońca, ale ciągle "przeszkadza" nam Malinów. Różowa łuna pada na zalesioną dolinę poniżej.
Ps. Fotografii całe mnóstwo. Trudno o wybór. Właściwie wybór niemożliwy;) Ale mamy dla Was filmik!!! :)
Zachęcamy do obejrzenia: :) - coś specjalnego!
Szczęśliwa Anna. Spełniająca swoje marzenia |
Zobaczcie to:
Takie widoki uwielbiamy:) |
Miło nam, że się podoba relacja:) Zachęcamy do komentowania.
OdpowiedzUsuńTeż byłam 😊 przeżyłam ☺ Piękne
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo popularne miejsce w naszych górach. Jednak wciąż warto tam bywać :)
Usuń