2020/05/16

Pierwsza wyprawa w Góry - Kotarz

Polana była uwieńczeniem trudu

Kotarz - nigdy nie zapomnę tej nazwy! ;) Jak Łukasz ją wymawia to śmiejemy się do łez, choć wtedy zupełnie nie było mi do śmiechu. Kilkanaście lat zastoju poskutkowało sporymi momentami kryzysowymi u mnie. Kiedy myślałam, że już nie zrobię ani kroku nasze wspólne motywowanie się sprawiło, że pokonałam siebie:) Łukasz opowie więcej.
A trasa wyglądała następująco:
Zanim opiszę nasza przygodę powiem, że sam dojazd na miejsce był przygodą przejazdu przez most, którego "nie było" ;) Google maps pokierowała nas na most, który jest położony niżej niż droga i dojeżdżając do niego nie ma się pewności czy jest i czy nie zalewa go woda. Nie pamiętam czy miałem na sobie koszulkę z napisem "Fearless", ale pokonaliśmy go bez większego problemu. Sama wyprawa zaczyna się na rozdrożu dwóch dróg Holcyna i Kotarz. Dobre miejsce na rozpoczęcie, ponieważ po zrobieniu pętli, będziemy wracali niebieskim szlakiem w to samo miejsce, z którego wyruszyliśmy. Cały urok wejścia polega na wybraniu prawej odnogi ul. Holcyna. Po dojściu do szlabanu idziemy w prawo, bardzo mocno w górę co nastręczało nam niemałego trudu. Anna nie mogła uwierzyć , zresztą nic nie zapowiadało takiego podejścia:) Dochodzimy do czarnego szlaku i trzymamy się go przez wszystkie punkty widokowe, otwarte przestrzenie, malownicze polany. Pasmo gór w tym miejscu daje nam możliwość podziwiania widoków z obu jej stron. Na wieży widokowej wskazałem Annie polanę, na której będziemy za kilka godzin. Anna nie dowierzała moim słowom i wątpiła że jeszcze tego samego dnia będziemy odpoczywać tam daleko na naszym hamaku, ale o tym później... Odpoczywamy w schronisku Chata Grabowa na pysznym rogalu z jagodami przy akompaniamencie miejscowych owiec. Dochodzimy do Grabowej 907m n.p.m. Następnie kierujemy się czerwonym szlakiem na wspomniany przez Annę, niezapomniany Kotarz 973m n.p.m. Nie zabawiliśmy tam długo, przeczuwając że gdzieś przed nami jeszcze coś na nas czeka. Wróciliśmy się "Pod Kotarz" i niebieskim szlakiem na halę Jaworową. Z daleka Anna wypatrzyła dwa idealne drzewa czekające tylko na nas. Tak jakby rosły specjalnie na przybycie naszego hamaka. Rozkosz przebywania w tym miejscu z tak nieporównywalnym widokiem powaliła nas na wspomniany wcześniej hamak. Moglibyśmy tam spędzić całą resztę dnia, ale chłód i wiatr nas stamtąd przegonił ponownie na niebieski szlak zejściowy do nieubłaganie kończącej się przygody. Nasza trasa pełna przygód poniżej.



Kliknij w link: Zobacz przebieg trasy

Zapis naszego śladu




Bywa tak ciężko właśnie ...










2 komentarze:

  1. Fajny pomysł z tym hamakiem. My z żoną używamy tzw 'poddupników miękkich' w czasie odpoczynku na szlaku :) ..kontemplacja w pozycji relaksacyjnej jest bardzo interesująca

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy za opinię i zapraszamy do dalszej lektury:)

    OdpowiedzUsuń